Sandra Kubicka nie ukrywa w sieci cieni i blasków bycia mamą. Otwarcie mówi o tym, jak wiele dał jej pierwszy syn oraz o tym, z czym się zmaga, wychowując go. Niedawno pokazała bliznę po ciąży, co wywołało spore oburzenie. Celebrytka musiała zablokować komentarze na Instagramie. "Tak mi się oberwało w internecie za to, że pokazałam [bliznę - przyp. red.]. Przez ten post wyłączyłam komentarze pod moimi postami, bo jad, który się na mnie wylewał, mnie troszeczkę przerósł. Ja myślałam, że robię dobrze, gdzie też faktycznie dostałam bardzo dużo pięknych wiadomości. (...), ale też taka sama, adekwatna liczba myślę była osób, które były zbulwersowane i obrażone tym postem" - pisała. O co teraz przyczepili się internauci?
Jak się okazuje, nie tylko celebrytka otrzymuje mało przyjemne wiadomości dotyczące jej samej. Z takim odbiorem mają do czynienia także bliscy celebrytki. "Moja mama mi powiedziała, że napisała do niej jakaś kobieta, żebym przestała nazywać syna Leon, bo na imię Leonard. Nikt nie pytał o zdanie. Będę go nazywać, jak chcę" - zaznaczyła Kubicka. To jednak nie wszystko. "Ostatnio też ktoś napisał do mojej szwagierki z zapytaniem, jak mnie znosi. Tak się zastanawiam, kiedy się wreszcie ludzie o******ą ode mnie i naszej rodziny" - napisała celebrytka. Co sądzicie o sytuacji? Wspomniany kadr z wyznaniem znajdziecie w galerii.
W opiece nad synem celebrytce pomaga jej mąż. Wciąż jest aktywny zawodowo, dlatego nie zawsze jednak może przebywać z ukochaną i Leonardem. Być może przez wzgląd na jego obowiązki Sandra Kubicka przyznała, że w najbliższych dniach będzie jej ciężko. "Bycie samą przez kilka dni z niemowlakiem i trzema psami to inny wymiar adrenaliny. (Płaczę i krzyczę w środku)" - wyznała celebrytka na Instagramie. Mogła mieć na myśli trasę koncertową Aleksandra Barona. Afromental na brak pracy nie narzeka. - Życie w trasie to kilometry spędzone w busie, czasem bieganie prosto z busa na scenę, ze sceny do hotelu i powrót o świcie do domu. Dlatego tęsknie za zielenią, latem i chwilą wypoczynku z kolegami na łonie natury - tak o sprawie mówił Baron po jednym z ostatnich koncertów.