Choć wiele kobiet na to liczyło, póki co nie będzie depenalizacji przerywania ciąży do 12. tygodnia, a także pomocy przy jej dokonaniu. Posłowie odrzucili 12 lipca projekt nowelizacji kodeksu karnego autorstwa Lewicy. To bardzo zdenerwowało i zmartwiło Kingę Rusin. Dziennikarka, która przyzwyczaiła obserwatorów w internecie, że zabiera głos publicznie w ważnych społecznie sprawach, nie gryzła się w język. "Boli, gdy najbliżsi Cię zdradzają i jeszcze bezczelnie twierdzą, że mają czyste sumienie. Wróciło to do mnie jak bumerang. Tyle powiem o wczorajszym głosowaniu nad depenalizacją aborcji. Kobiety zostały wczoraj zdradzone przez wielu 'przyjaciół' i koalicjantów. Tak, 'przyjaciół', bo przed wyborami wielu tę 'przyjaźń' deklarowało, zdając sobie sprawę, jak ważny jest kobiecy głos przy urnach. Kłamali? Podpisując umowę koalicyjną, deklarowali, że kobiety 'mają prawo decydowania o sobie'. I co? Okazało się, że jednak dla niektórych nie mają" - napisała w mediach społecznościowych.
Kinga Rusin przyznała, że kobiety wczoraj kolejny raz przegrały, a ich piekło trwa. "Co gorsze, przegrałyby nawet gdyby ustawę uchwalono, bo rezydent z pałacu Namiestnikowskiego użyłby i tak weta. Zapytacie więc, po co było wczorajsze głosowanie. Między innymi po to, żeby wszyscy dowiedzieli się, kto jest kim wobec kobiet, kto je szanuje, a kto nie. I kto zasługuje na głos kobiet, a kto nie. Szczególnie w przyszłorocznych wyborach prezydenckich" - stwierdziła. Dodała, że gdy projekt depenalizacji aborcji wróci do sejmu, ma nadzieje, że zostanie poprawiony o kilka wskazanych przez prawników błędów. Aby ustawa została uchwalona, musi na nią też tym razem zagłosować PSL. Cieszy się, że w tym ugrupowaniu są panie, które wspierają prawa kobiet. "Cztery posłanki z tej partii głosowały 'za' (brawo!), może powinny poważnie porozmawiać z klubowymi kolegami, tak jak wyborczynie PSL ze swoimi partnerami? Presja społeczna ma sens, bo spadające sondaże potrafią czynić cuda" - napisała.
Kinga Rusin poszła o krok dalej i stwierdziła, że "w wyniku nacisków politycznych i obywatelskich musi powstać imienna lista posłów gwarantujących większość niezbędną do przegłosowania tej ustawy, gotowa na moment, kiedy już wybierzemy nowego prezydenta". Wierzy, że ustawa w końcu zostanie uchwalona, choć zdaje sobie sprawę, że kobiety czeka jeszcze w tym temacie ciężka walka. "Czarno na białym - chcemy wiedzieć kto będzie wtedy z nami a kto przeciwko nam! Dla każdego rozsądnego i empatycznego człowieka to oczywiste, że nie można karać więzieniem lekarzy i ludzi dobrej woli, którzy pomagają kobietom w ciężkiej sytuacji gdy muszą usunąć ciążę - w szczególności wtedy, gdy jest zagrożone życie kobiety bądź płodu. To oczywiste, że kobieta ma prawo decydować o swoim ciele. Nie ma takiej możliwości, aby w Polsce trwało średniowiecze" - podsumowała.