25 czerwca odbyły się uroczystości pogrzebowe wybitnego operatora Arkadiusza Tomiaka. Filmowiec zginął w tragicznym wypadku samochodowym. Śmierć Tomiaka była wstrząsem dla polskiej branży filmowej. Liczni przedstawiciele świata kina i telewizji pojawili się na ostatnim pożegnaniu. Nie zabrakło Borysa Szyca, który żegnał przyjaciela w poruszających słowach.
Borys Szyc bardzo przeżył śmierć Arkadiusza Tomiaka. Już wcześniej w mediach społecznościowych pisał o łączącej ich więzi przyjaźni i wieloletniej współpracy. Do zgromadzonych żałobników Szyc wygłosił przemowę, w której zaznaczył, że to właśnie Tomiak wprowadził go w zawód i zaopiekował się nim. - Odkąd odszedł Arek, próbuję uporządkować daty, myśli i uczucia. To bardzo trudne. Jestem szczęściarzem, że to ty mnie wprowadziłeś w ten zawód. Bo czułem się zaopiekowany i czułem się szczęśliwy. Czułem, że kręcenie filmów to jest wielka przygoda. To jest radość, to jest robienie czegoś wspólnie. I inaczej sobie już nie wyobrażam robić filmów - powiedział poruszony aktor.
Borys Szyc i Arkadiusz Tomiak znali się nie tylko na płaszczyźnie zawodowej, ale i prywatnej. W pożegnalnej mowie aktor wspomniał o pasjach operatora. - Był królem życia, tatusiem, był królem grilla i pysznego jedzonka, które serwował nam wszystkim. Pamiętam też, jak mi powiedział: "Pamiętaj, jak cię będzie kochać ekipa, to to jest prawdziwy sukces". I wziąłem to sobie do serca - powiedział Szyc. Dodał też, że śmierć Tomiaka była dla wszystkich ogromnym ciosem i zaskoczeniem. - Bo kiedy ktoś choruje, kiedy jest bardzo stary, to jakoś tak próbujesz zrozumieć tę śmierć i się z nią oswoić. Ale kiedy znika ktoś tak nagle i niesprawiedliwie, to tracisz nadzieję, że jest w tym jakiś sens (...). Jeśli ma być jakiś sens w tym odejściu, to chyba taki, żeby nic nie odkładać na później i być blisko. Będziemy tęsknić brachu. I myśleć o tobie, ale nie ze smutkiem, bo przecież mało było takich osób z poczuciem humoru jak Arek. Do zobaczenia, kochany - podkreślił Szyc na pogrzebie.