Madeleine McCann zaginęła w 3 maja 2007 roku w Portugalii. Sprawa do tej pory nie została rozwiązana. Media znów wróciły do tematu głośnego zaginięcia trzylatki. Wszystko przez wyznanie detektywa prowadzącego śledztwo, który w sądzie ujawnił, że mają być coraz bliżej rozwiązania. O porwanie Madeleine McCann podejrzewany jest Christian Brueckner, który odsiaduje wyrok za wykorzystanie seksualne starszej kobiety w 2005 roku. Przeciwko niemu pojawiły się teraz nowe dowody.
Christian Brueckner jest oskarżany o popełnienie pięciu przestępstw na terenie Portugalii w latach 2000-2017. Jak wynika ze śledztwa, mężczyzna dopuszczał się ataków w okolicy, w której przebywała Madeleine. Podczas zeznań w Sądzie Rejonowym w Brunszwiku, detektyw Titus Stampa wyznał, że Federalne Biuro Śledcze ma dowody łączące dwa konta e-mail Brucknera z zaginięciem i śmiercią McCann. Podkreślił, że nie może podać więcej szczegółów, ponieważ śledztwo w dalszym ciągu trwa.
Mimo to policjant podał do wiadomości publicznej, że podejrzany używał tych kont do wymiany zdjęć przedstawiających wykorzystywanie seksualne nieletnich, a czymś, co zwróciło szczególną uwagę śledczych, jest to, że wszystkie dowody z pierwszej połowy 2007 roku, (roku, w którym doszło do zaginięcia McCann), zostały usunięte z konta. W e-mailach Bruckner miał pisać o fantazji, w której porywa pięcioletnią dziewczynkę i jej matkę, a później brutalnie wykorzystuje je seksualnie.
W 2023 roku o sprawie Madeleine McCann głośno zrobiło się i w Polsce. Wszystko przez Julię Faustynę, która przekonywała, że ma być zaginioną dziewczynką. 22-letnia Polka wykonała nawet testy DNA, które ostatecznie wskazały, że nie jest Madeleine. Po całej aferze, którą wykreowała, ta postanowiła przeprosić. Wystąpiła w podcaście BBC "Why do you hate me?". - Gdyby mogła cofnąć czas, postąpiłaby zupełnie inaczej. Wiedziałam, że będą ludzie, którzy mi nie uwierzą lub mnie znienawidzą, ale nie spodziewałem się, że dostanę na przykład groźby śmierci. To było coś, czego nie rozumiem - mówiła.