Justyna Steczkowska nie wyobraża sobie życia bez ruchu. Choć nie lubi ćwiczeń, stara się, by codziennie zrobić swój trening. Dzięki temu ciągle słyszy opinie, że podpisała pakt z diabłem. W rzeczywistości w utrzymaniu sylwetki, która ją zadowala i niejedną młodszą kobietę może zawstydzić, pomaga jej specjalistyczny kombinezon. Piosenkarka opowiedziała o tym w nowym wywiadzie dla Kanału Sportowego. - Jak przestajesz ćwiczyć, to twoje ciało zaczyna odczuwać ból, a po drugie wszystko opada. Kobiece kształty jeszcze nie czują grawitacji w moim przypadku, dlatego że ja je po prostu katuję. Ubieram kombinezon EMS. To taki mój sposób na ćwiczenie. Podłączona w nim jesteś do prądu. Teraz mam takie ubranko w domu. On stymuluje mięśnie, ale ty się w nim ruszasz. Czyli tak, jakbyś chodziła na siłownię, tylko zamiast 1,5 godziny, to jesteś pół godziny. Efekt jest ten sam i bez trenera. Szalenie państwu polecam, szczególnie kobietom, które chcą mieć szczupłą sylwetkę zdrową, ale nie chcą wyglądać kulturystycznie - powiedziała artystka w rozmowie z Małgorzatą Domagalik.
Dzięki regularnym ćwiczeniom, które odpuszcza jedynie na wakacjach, ale to też nie zawsze, nie musi być na diecie. - Jem wszystko, tylko po prostu ćwiczę. Gdy moi synowie albo mąż w weekend gotują, to oczywiście jakiś kilogram mi przybędzie, bo uwielbiam biesiadować z rodziną. Ale potem przychodzi poniedziałek, trzeba iść na ćwiczenia - opowiadała swego czasu w rozmowie z "Faktem". Artystka przyznaje, że dobra kondycja przydaje się jej na scenie. By jej nie zaburzyć, nie sięga na co dzień po niezdrowe rzeczy czy używki. - Zdrowie i dobra sylwetka, potrzebne mi są w pracy. By być lekką, to w ciągu tygodnia muszę się pilnować. Poza tym nie piję alkoholu, więc nie puchnę. Czasami pozwolę sobie na delikatne wino lub piwo bezalkoholowe. To pewnie też mi ułatwia trochę życie - dodała.
Justyna Steczkowska w rozmowie z Małgorzatą Domagalik zdradziła też, jaki komentarz na jej temat boli ją najbardziej. - Ja tych etykiet to mam tysiące. Takie to jest życie człowieka, który gdzieś tam jest widoczny. Chyba najbardziej to mnie wkurzały, że wyję. Jak ktoś mnie ma świadomości czym jest sopran koloraturowy - i ile wymaga pracy od człowieka - i mówi, że ja wyję kiedy wychodzę na scenę - stwierdziła. Przyznała też do czego ma największą słabość, gdy pojawia się publicznie. - Jestem Justyną Steczkowską, która ma paranoję na punkcie tego, żeby mieć zawsze obcisłą sukienkę, bo je kocham. I co mam na to poradzić? - zastanawiała się w Kanale Sportowym. I przywołała Roberta Lewandowskiego. - Wychodzę i śpiewam te wysokie dźwięki. I ktoś powie mi, jakiś człowiek, który nawet na tym koncercie nie był - a gdzieś tam przyklei mi etykietkę - "a ona wciąż wyje". Jak ja mam się bronić? To tak jakby powiedzieć Lewandowskiemu: "a on wciąż strzela gole". To jest taki zarzut totalnie abstrakcyjny - mówiła.