Rola laborantki Marioli Kaczorek w pierwszej polskiej telenoweli "W labiryncie" przyniosła jej ogromną popularność. Owocowało to ogromnym uwielbieniem ze strony mężczyzn. Anna Wojton była wtedy długonogą, długowłosą blondynką. - Czy wzdychali do mnie? Wzdychali. I przysyłali mi kosze kwiatów na scenę. Kochało się we mnie pół Polski - opowiadała po latach w jednym z wywiadów. - Faceci się dobijali do drzwi, natomiast ja sobie sprawy nie zdawałam z mojego seksapilu - dodała. W pewnym momencie odbiła jej jednak woda sodowa. Myślała, że będzie teraz odcinać kupony, otaczać się wianuszkiem mężczyzn aż nie znajdzie tego jedynego, a kolejne role to kwestia czasu. W związku z tym pożegnała się ze swoją postacią, bo uznała, że już jej nie rozwija. - Wszystko ruszyło z kopyta. I tak mi lekko w głowie zaszumiało. Po trzech sezonach serialu stwierdziłam, że Mariola mnie znudziła, że nic nie wnosi nowego w moje życie i muszę szukać czegoś bardziej interesującego. I tak też zrezygnowałam z "Labiryntu" - powiedziała w rozmowie z Onetem.
Dziś Anna Wojton uważa, że rzucenie roli "W labiryncie" było błędem. Jej kariera nie rozwinęła się tak, jak sobie tego życzyła. Przez długi czas czuła się zaszufladkowana. - Po tych trzydziestu latach mogę powiedzieć, że żałuję w zasadzie. Mnie się wtedy wydawało, że cały świat do mnie należy. Nie wyobrażam sobie teraz sytuacji, że młoda dziewczyna rezygnuje z roli w serialu. Dziś sama też bym tego nie zrobiła - opowiadała w "Pytaniu na śniadanie".
Z licznego grona adoratorów, aktorka wybrała Bohdana Michalskiego, krytyka literackiego, mieszkającego w Szwecji. Za miłością na kilka lat emigrowała z kraju. - Zaszłam w ciążę i wyjechałam z mężem, który objął stanowisko dyrektora Polskiego Instytutu w Sztokholmie. Tam przyszedł na świat mój Kubuś. Trzeba przyznać, że Szwecja to kraj idealny dla matek z dziećmi i... emerytów. Naprawdę mają duże wsparcie ze strony państwa - mówiła w rozmowie z "Tele Tygodniem".
Życie na obczyźnie nie było bajką. - Myślałam, że zwariuję. Zawsze byłam osobą bardzo niezależną, aktywną towarzysko i zawodowo, a nagle zostałam matką, żoną i w dodatku nieszczęsną dyrektorową - mówiła. - Brak przyjaciół, adrenaliny związanej z zawodem, jak również zmiana stylu życia o 180 stopni związana z opieką nad niemowlakiem spowodowały, że wpadłam w depresję - żaliła się. Po powrocie do Polski trudno było jej się odnaleźć. Z pomocą przyszedł Paweł Karpiński, który zaproponował jej angaż w "Klanie". Co ciekawe, aktorka zagrała tam tę samą postać, którą odtwarzała w serialu "W labiryncie". - Zdziwił mnie trochę ten pomysł, bo przecież "Labirynt" i "Klan" to dwa zupełnie różne seriale. Wydawało mi się to szalonym, wręcz karkołomnym pomysłem. Ale wiesz, w serialu wszystko jest możliwe. Tak jak i w życiu - przyznała w rozmowie z Onetem. W 2011 roku dołączyła do obsady "Rancza", gdzie zmierzyła się z postacią Myćkowej.
Dziś aktorka spełnia się w roli producentki teatralnej. - Irytowała mnie potworna zależność od sytuacji i osób, że nie mam na to żadnego wpływu. Pomyślałam sobie, że może najwyższy czas, żeby to wszystko zmienić. W pewnym wieku pewne rzeczy mi już nie wystarczają. Nie wystarcza mi już być aktorką wyłącznie i zastanawiać się, co będzie dalej. Postanowiłam wziąć to wszystko we własne ręce - mówiła w "Dzień dobry TVN". Cieszy się, że dziś trudno rozpoznać w niej słynną Mariolę, przez co ma spokój na ulicy. Gdy jednak komuś się to udaje, zapewnia, że to pomyłka. Najnowsze zdjęcia Anny Wojton znajdziesz w galerii na górze strony. Rzeczywiście zmieniła się nie do poznania?