Vito Bambino zdobył w tym roku osiem nominacji do Fryderyków, nagród Akademii Fonograficznej. Niestety w żadnej z kategorii nie dostał nagrody, co było dla niego zaskakujące. Już po gali postanowił skomentować sytuację. Z dwóch statuetek (które dostał w przeszłości) zrobił podstawkę do papieru toaletowego. Zapowiedział też, że wystawia je na aukcję, a swoich utworów w przyszłości nie będzie zgłaszał do ZPAV-u, czyli związku odpowiedzialnego za Fryderyki. Wpis wokalisty spotkał się z mieszanym odbiorem obserwujących. Wiele osób zarzuciło mu brak dystansu i pokory, rozbuchane ego i zachowanie bez klasy. Bambino postanowił ponownie odnieść się do sprawy.
Vito Bambino opublikował na InstaStories nagranie, w którym tłumaczy swój emocjonalny post. Podkreślił, że przez dużą część życia nie mieszkał w Polsce i nie do końca wiedział, jak traktować Fryderyki. Przypomnijmy, że artysta urodził się w Katowicach, ale dorastał w Niemczech, gdzie spełniał się jako aktor filmowy i telewizyjny. "Dobra, na spokojnie. Ja tu nie mieszkałem ostatnie 33 lata i tak jak nie wiedziałem, czym jest Męskie Granie, zanim nie wziąłem udziału, tak Fryderyki są dla mnie czymś bardzo teoretycznym i nie wiem, jakie macie powiązania emocjonalne z tą nagrodą, może być dla was ważna, więc dalej jej nie jadę i nie wyzywam od dziadów. Jest to super nagroda. I wszystkim gratuluję, którzy ją otrzymują" - powiedział Vito Bambino.
Wokalista znów podkreślił jednak, że nie zamierza w przyszłości zgłaszać swoich utworów do ZPAV, a co za tym idzie, nie będzie już brany pod uwagę przy wyłanianiu nominacji do Fryderyków. Dodał, że jego twórczość ma dla niego bardzo osobisty charakter. "Bądź co bądź ja swoich numerów nie będę dawał do ZPAV, i to nie dlatego, że to jest ch****a nagroda, już ogarnijmy się wszyscy, jest okej. Tylko dlatego, że jestem za wrażliwy na to, żeby wystawiać na ocenę do gremium specjalistów swoje bardzo ważne, osobiste rzeczy (...). Jestem autorem, który pisze bardzo autobiograficznie, bardzo szczerze, jest to wysoka stawka, więc i upadek jest wyższy niż u kogoś, kto ma ghostwritera i pisze z kimś, i robi stricte projekt muzyczny. Ale tego już nikt nie widzi za kulisami. Nawet, o dziwo, Jarek Szubrycht nie. Gratuluję, tyle lat w zawodzie, no nic. W każdym razie mam prawo, że boli, boli mnie d**a. Co do swojego postu, oczywiście złośliwe jest nawiązanie do domu starców, ale to też z tego słynę, że mówię, co myślę w danym momencie, a nie że będę się cenzurował przed k***a gronem wybranych. A, że nie wygrałem, no to nie wygrałem no i już" - wyjaśnił Vito Bambino.
Bambino odniósł się też do jednego z laureatów tegorocznych nagród, Lecha Janerki. To jego piosenka "D**a jak sofa" została ogłoszona utworem roku. Vito Bambino podkreślił, że piosenka jest mało znana i wiele osób musiało googlować ją po Fryderykach. "Jeśli chcecie nazywać tę nagrodę najważniejszą nagrodą muzyczną w kraju, to musicie brać pod uwagę kraj i ludzi mieszkających w tym kraju. Jeśli wszyscy obecnie muszą googlować, co jest utworem roku, bo nikt go nie zna, oprócz elity, która wybiera, to może nazwijmy to po prostu: najmądrzejsza nagroda muzyczna w kraju. Swoją drogą, wszyscy, którzy podczas mojego emocjonalnego lotu zdążyli się wychylić i powiedzieć swoje - bardzo mi jest z tym dobrze, lubię czyścić swoje konto. Jakie mądrości, k***a, tu wychodziły. Brawo" - mówił artysta.