Anna German po strasznym wypadku przez wiele godzin czekała na pomoc. Później usłyszała, że już nigdy nie będzie chodzić

Anna German była nazywana "białym aniołem polskiej piosenki". Chociaż zrobiła wielką karierę muzyczną, to jej życie było przepełnione dramatycznymi chwilami. Piosenkarka miała poważny wypadek i lekarze nie dawali jej szans na powrót do pełnej sprawności.

Anna German to legenda polskiej sceny muzycznej. Piosenkarka urodziła się 4 lutego 1936 roku w Ugrenczu, mieście, które kiedyś należało do ZSRR. Jej matka, Irma Berner, wywodziła się z holenderskich menonitów sprowadzonych do Rosji przez carycę Katarzynę II. Ojciec piosenkarki Eugen Hörmann urodził się w Łodzi, ale miał niemieckich przodków. Już w wieku dwóch lat u Anny German zdiagnozowano dur rzekomy (chorobę zakaźną wywołaną przez Salmonella Paratyphi - red.). Rodzina wyjechała z dziewczynką do Taszkentu, ale lekarze rozłożyli ręce. Pomocy udzielił im Uzbek, który polecił leczenie choroby naparem ze skórki z granatu. Młoda Anna German wyzdrowiała, ale w jej późniejszym życiu nie brakowało trudnych momentów. 

Zobacz wideo Joanna Moro spędza czas z córeczką na plaży i chwali się jej postępami

Anna German straciła ojca. Wyjechała z matką do Polski

Gdy matka Anny German była w ciąży z drugim dzieckiem, ojciec przyszłej wokalistki wyjechał do Urgenczu. Tam aresztowano go pod zarzutem szpiegostwa, a rok później został rozstrzelany. Rodzina przeprowadziła się do Kirgistanu, gdzie urodził się brat Anny - Fryderyk. Niestety, chłopiec zachorował na szkarlatynę i zmarł. W 1942 roku matka piosenkarki wzięła ślub z polskim żołnierzem Hermanem Gernerem. Przeprowadzili się do Polski, gdzie mieli zacząć nowe życie. Młoda Anna od dziecka kochała śpiew, jednak wybrała studia geologiczne. Na scenie zadebiutowała w 1960 roku. Wystąpiła w Kalamburze, wrocławskim teatrze. W 1964 roku dała się poznać szerszej publice i zajęła drugie miejsce na Festiwalu Piosenki w Opolu za utwór "Tańczące Eurydyki". Później zaczęła także występować poza granicami Polski - m.in. we Włoszech, Stanach Zjednoczonych oraz Australii. 

Anna German miała poważny wypadek. Lekarze nie spodziewali się, że wróci na scenę

Kariera Anny German nabierała tempa. W 1966 roku podpisała kontrakt z Company Discografica Italiana. Po recitalu w Forli od razu wyjechała do Mediolanu, w którym miała zagrać następnego dnia. Podczas podróży autem kierowca zasnął i uderzył w bandę. Anna wypadła przez przednią szybę, a na pomoc czekała aż do rana. Doznała licznych obrażeń, lekarze nie dawali jej szans na pełną sprawność ruchową. Nie byli też pewni, czy kobieta będzie mogła powrócić do śpiewania. Na szczęście diagnozy się nie sprawdziły. Po trzech latach Anna German odzyskała pełną sprawność. Przez cały okres rekonwalescencji towarzyszył jej ukochany Zbigniew Tucholski. Mężczyzna nie opuszczał piosenkarki na krok i postanowił się oświadczyć. W 1972 roku para wzięła ślub w Zakopanem. 

Anna German
Anna German Fot. 'Tańczące Eurydyki' @tysia22a / YouTube / screenshot

Anna German zachorowała na raka kości. Wierzyła, że wyzdrowieje

Anna German bardzo dużo koncertowała. W wieku 39 lat urodziła syna Zbigniewa Juniora. Postanowiła wtedy poświęcić się rodzinie i odłożyć obowiązki na bok. Później jednak wróciła do swojej pasji. Podczas jednego z występów poczuła silny ból w nodze. Zdiagnozowano u niej mięsaka, złośliwy nowotwór kości. Mimo choroby nie przerywała koncertów. Wyjechała na tournée po Antypodach. Do końca wierzyła, że wróci do zdrowia. - Powiedziała wtedy, że jeśli Bóg pozwoli jej wyzdrowieć, to będzie śpiewała tylko w kościele, dla Boga. Komponowała, śpiewała tylko dla niego. Nagrywała w domu psalmy na magnetofonie domowym - mówił jej mąż. Piosenkarka zmarła 26 sierpnia 1982 roku. Jej syn do dziś stroni od rozgłosu i mediów. - To dla mnie zbyt osobiste. Nie chcę, aby łączono mnie z Anną German. Ja to ja i nie potrzebuję żadnego rozgłosu. Może to i dziwne, ale nie chcę, aby o mnie mówiono, pisano, kojarzono z karierą mamy - powiedział dla tygodnika "Angora". ZOBACZ TEŻ: Mąż Anny German wspierał Joannę Moro po występie! Wcale się nie obraził

 
Więcej o: