Piotr Jędrzejek przez lata dał się poznać jako pracownik stacji Polsat News. Dziennikarz prowadził program "Nowy dzień". W sylwestra poinformował widzów o poważnej decyzji w swojej karierze, nad którą zastanawiał się od dłuższego czasu. Postanowił przenieść się do Telewizji Polskiej, w której zadebiutował już w Nowy Rok. Jak sam przyznał, zmiana stanowiska to dla niego kolejne wyzwania. Jędrzejek poprowadzi "Panoramę" z Jarosławem Kulczyckim. Słynny program zostanie wyemitowany 10 stycznia, a już 15 stycznia na ekranach telewizorów zobaczymy dziennikarza. W rozmowie z Plejadą podkreślił, że "nowa Telewizja Polska" ma według niego pozytywny wydźwięk i jest bardzo atrakcyjna dla widzów. Okazało się jednak, że na miejscu pojawiły się pewne problemy.
Piotr Jędrzejek w rozmowie z Plejadą opowiedział o tym, jak wygląda praca w Telewizji Polskiej "zza kulis". Dodał, że rewolucja to jest historycznym momentem. Był takiego zdania jeszcze przed rozpoczęciem programu "19:30". Okazało się, że nie wszystko idzie płynnie. - Z drugiej strony mierzymy się z wieloma ograniczeniami technicznymi, bo budynek przy Woronicza nie jest w pełni przystosowany do tworzenia telewizji informacyjnej. Nikt z redakcji tak naprawdę nie jest u siebie. Wszyscy jesteśmy w nowych okolicznościach i zaczynamy od początku - czytamy w wywiadzie z Plejadą. Nie da się ukryć, że część obecnych pracowników po raz pierwszy ma do czynienia ze studiem na Woronicza. To jednak nie wszystko. Jędrzejek wyznał, że redakcja nie do końca jest przystosowana do odpowiedniej pracy. Dziennikarze muszą regularnie sobie z tym radzić. Po więcej zdjęć zapraszamy do naszej galerii na górze strony.
To jest poligon, bo tak naprawdę pracujemy w warunkach polowych. Cały czas walczymy z problemami technicznymi, zmagamy się z montażem materiałów, nie mamy podstawowych narzędzi, z których inne redakcje informacyjne mogą korzystać - wyznał Jędrzejek w rozmowie z Plejadą.
Piotr Jędrzejek podkreślił, że już w pierwszych dniach pracy pojawiły się techniczne niedociągnięcia. Niektórzy prowadzący zmagali się np. z niedziałającym prompterem. Z tego względu musieli czytać z przygotowanej kartki. Z kolei to wpłynęło na przesyłanie sygnałów z wydawców. Dziennikarz podkreślił, że dużo brakuje do tego, aby praca przebiegała płynnie. Dodał, co jeszcze powinno się znaleźć na Woronicza. - Redakcja informacyjna to bardzo specyficzne miejsce, w którym muszą być narzędzia do tego, by zareagować natychmiast, gdy dzieje się coś istotnego, a na Woronicza brakuje np. stołów montażowych i całej infrastruktury, która pozwala przygotować materiał dosłownie w kilka sekund - podkreślił prezenter. Wyznał również, że z uwagi na wielkość budynku i dużą przestrzeń, na początku redaktorzy ciągle się gubili, co wpływało na różne opóźnienia. ZOBACZ TEŻ: W "PnŚ" pojawiła się tęczowa flaga. Mariusz Szczygieł zamieścił wymowny komentarz