4 stycznia 2024 roku o godz. 17.00 na antenę TVP1 powrócił "Teleexpress" z Maciejem Orłosiem w roli głównej. Przypomnijmy, że dziennikarz w 2016 roku odszedł z formatu po 25 latach pracy w tymże. Dziennikarz nie zgadzał się bowiem na działania ówczesnego rządu dotyczące TVP. "Decyzja o odejściu z TVP była najlepszą, podkreślam - najlepszą zawodową decyzją mojego życia. Przy okazji - przypomniały mi się słowa profesora Bartoszewskiego: 'Warto być uczciwym, choć nie zawsze się to opłaca. Opłaca się być nieuczciwym, ale nie warto'"- napisał wiele lat później na Facebooku. Najnowszy odcinek "Teleexpressu" obejrzał wraz z nami medioznawca - dr Krzysztof Grzegorzewski, który ocenił odświeżony format i dawnego, a zarazem nowego prowadzącego.
Maciej Orłoś przywitał się z widzami, podkreślając, że powrócił do "Teleexpressu" po ponad siedmiu latach. Przywołał przy tym piosenkę Zbigniewa Wodeckiego "Lubię wracać tam, gdzie byłem". Zapewniał, że "Teleexpress" wjeżdża na nowe tory i będzie rzetelny i punktualny.
Na antenie programu informacyjnego poruszono m.in. takie tematy, jak: opóźnienia pociągów, sprawa Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego, którzy zostali jakiś czas temu ułaskawieni przez Andrzeja Dudę, sprawę Jeffreya Epsteina, terapii dzieci ze spektrum autyzmu, dopłaty do kredytów mieszkaniowych.
Była też mowa o zaostrzającym się ataku Rosji na Ukrainę. Informacje były przedstawiane w sposób skrótowy, wskazując na najważniejsze fakty. Na ekranach pojawiły się też paski. Te jednak znacznie różniły się od tych znanych z dawnej TVP Info - nie były oceniające. Podawano na nich jedynie imiona i nazwiska proszonych o komentarz w sprawach rozmówców - polityków czy specjalistów.
Z kolei kącik muzyczny należący niegdyś do Marka Sierockiego przejął Maciej Jędraś. Nie zabrakło też wiadomości ze świata sportu.
Jak najnowszy odcinek "Teleexpressu" i Macieja Orłosia ocenia specjalista? Medioznawca dr Krzysztof Grzegorzewski nie ukrywał entuzjazmu po obejrzeniu najnowszego wydania programu informacyjnego. Ocenił je bardzo dobrze.
Widać, że Maciej Orłoś to osobowość telewizyjna, to publicysta, który się bardzo dobrze odnajduje w konwencjach telewizyjnych, które są krótkie, wartkie, zwięzłe i dowcipne. To sprawny prezenter, to widać po sposobie, w jakim się wypowiada, po rutynie, z jaką prezentuje się przed kamerą, po dowcipie językowym - powiedział dr Grzegorzewski.
Medioznawca odniósł się też do inicjującej program wypowiedzi Orłosia, w której mówił o swojej wieloletniej absencji w "Teleexpressie". - Ta jego pierwsza uwaga autotematyczna była konieczna po tym, co się działo w ostatnich latach w telewizji publicznej. Trudno tego nie komentować, ale on to zrobił to w swoim stylu - dowcipnie, ze swadą, odrobinkę ironicznie, w bardzo fajny sposób wykorzystując gry słów, tym samym czyniąc sobie bardzo fajną retoryczną trampolinę do zapowiedzi pierwszego newsa o pociągach. To facet bardzo sprawny retorycznie - usłyszeliśmy.
Dr Krzysztof Grzegorzewski chwalił nie tylko samego Macieja Orłosia, ale też formę nowego wydania "Teleexpressu", który jak przypomniał, ma długą tradycję. Teleserwis powstał bowiem już w 1986 roku jako odpowiedź na propagandowy "Dziennik Telewizyjny". - Forma teleserwisu - w której informacje podawane są w sposób krótki, bardzo zwięzły, w której nie brakuje wiadomości kulturalnych, jest dużo infotainmentu - została zachowana absolutnie prawidłowo. Newsy były dobrze skonstruowane. Czuć trochę więcej powietrza, oddechu w tym wszystkim i to za sprawą Orłosia. Od tego momentu może być tylko lepiej - ocenił. Medioznawca zwrócił jednak uwagę na jeden problem.
Jeden drobny mankament słyszałem u lektora, który czytał newsy. Tutaj trzeba byłoby jeszcze popracować. Ten lektor ewidentnie miał zbyt melodyjny głos w momencie, gdy przedstawiał tzw. newsy twarde o wymowie tragicznej - mówił medioznawca, zwracając w tym kontekście uwagę na materiał dotyczący bombardowania Ukrainy.
Dr Grzegorzewski, który ma doświadczenie jako lektor i prezenter radiowy twierdził, że lektor "Teleexpressu" powinien popracować nad głosem, by ten w części dotyczącej newsów "twardych" był bardziej spokojny. Ponadto u wspomnianego lektora zauważył problem z zarządzaniem oddechem. Zwrócił także uwagę na absencję Marka Sierockiego, który decyzją nowych władz TVP został zwolniony z "Teleexpressu". - Popełniono błąd, pozbawiając stanowiska Marka Sierockiego. Nie wiem, dlaczego stracił pracę. Nie rozumiem tego, bo był z programem od początku - mówił. Konkluzja medioznawcy na temat programu była jednak bardzo optymistyczna.
"Teleexpress" to format, który widzowie zdążyli pokochać. Cieszę się, że wraca w formie odpolitycznionej. Pierwsze dwa newsy tzw. twarde, dotyczyły polityki krajowej i krajowych spraw społeczno-politycznych. To zupełnie naturalne. Jednak tam informowano, nie robiono propagandy sukcesu w odniesieniu do kolejnych "genialnych" posunięć Prawa i Sprawiedliwości, nie atakowano opozycji, nie promowano prezydenta ani go nie atakowano, choć poinformowano o sprawie Wąsika. Informowano też o dopłatach do kredytów mieszkaniowych. Ten news o kredytach mógł mieć charakter afirmatywy w stosunku do nowego rządu i zapewne to będzie temu pierwszemu wydaniu "Teleexpressu" zarzucone - usłyszeliśmy.
Dr Krzysztof Grzegorzewski podkreślał, że bardzo dobry krokiem ze strony władz nowej TVP było postawienie na Orłosia, choć jak zauważył, prawica tę decyzję krytykuje. Wskazał przy tym na ostatnie wypowiedzi Rafała Ziemkiewicza, w których ten wskazywał, że nowa TVP stawia na przebrzmiałe twarze. Ziemkiewcz krytykował również internetową twórczość Orłosia, który przez lata prowadził na YouTube format WTS.
Rafał Ziemkiewicz mógłby się nie mądrować w tej sprawie, bo różnica między nim a Orłosiem jest taka, że Orłoś swój przegląd wiadomości na YT robił bardzo sprawnie, z dobrym montażem, profesjonalnie i na dobrym sprzęcie. A Rafał Ziemkiewicz na swoim kanale odpala kamerę internetową i coś tam gawędzi przez około pół godziny, głośno przełyka przy tym herbatę. Nie ma to w sobie cech żadnego profesjonalizmu. To kompletna amatorka. Na temat Macieja Orłosia lepiej, więc żeby milczał - grzmiał dr Grzegorzewski.
Medioznawca dodał też, że prawica będzie atakowała teraz coraz częściej prezenterów z dużym stażem i dużą klasą, jednak nie należy się tym przejmować. "Bardzo się cieszę, że do telewizji publicznej wracają osobowości telewizyjne, które widzowie zdążyli już wcześniej polubić, a nawet się do nich przywiązali. Brakowało ich przez te osiem lat. Zastępowano ich jakością nędzną, przaśną i siermiężną - oceniał specjalista.
Dydaktyk od lat związany z Uniwersytetem Łódzkim podkreślał jednak, że TVP nie powinna poprzestać na angażowaniu do swoich programów znanych dziennikarzy. - Osoby związane ze starą ekipą TVP są tam bardzo potrzebne, ale mam nadzieję, że będzie tam dużo dziennikarzy i publicystów ściągniętych z rynku, także z innych mediów albo marnujących swój potencjał w internecie.
Dr Grzegorzewski przyznał też, że sam Maciej Orłoś przez lata marnował się, publikując materiały na You Tube, choć dzięki temu wzbogacił doświadczenie. Podkreślał, że właśnie dzięki internetowi znalazł inną widownię, bo publikacje na kanale WTS adresował do ludzi młodych, zachowując przy tym charakterystyczny dla siebie styl, błyskotliwość i złośliwość. Jak zauważył, Orłoś ma jeszcze coś do powiedzenia.