Serial "Dom pod Dwoma Orłami" oglądało w pierwszych miesiącach 2023 roku, ponad 2 mln. widzów TVP. Podwyższyło to wyniki stacji w stosunku do analogicznego okresu sprzed roku, gdy można było oglądać inną produkcję. Plotek dowiedział się, że uwielbiane losy rodziny Szablewskich i Weberów doczekają się jeszcze w tym roku kontynuacji. Fani produkcji Waldemara Krzystka będą mieli okazję zobaczyć ją w rozszerzonej wersji kinowej już za tydzień, czyli 17 grudnia o godz. 20:20 na antenie TVP1. Pojawią się w niej nieemitowane dotychczas sceny, które wyjaśnią kilka wątków bez odpowiedzi. Film, który pokaże rozwiązanie zagadek, nazywa się "Dom pod Dwoma Orłami. Kłamstwa Zofii".
Fabuła serialu "Dom pod dwoma orłami" opowiada o losach Polaków, Niemców i Ukraińców, których drogi krzyżują się w starej, poniemieckiej willi we Wrocławiu. Opowieść serialu TVP1 rozpoczyna się latem 1997 roku, tuż przed nadejściem słynnej 12-metrowej fali powodziowej zalewającej Wrocław. Niefortunny zbieg okoliczności doprowadza do odkrycia przez Mariannę (Sonia Mietielica) poniemieckich śladów w zniszczonym przez żywioł domu, dzięki którym odnajduje pamiętnik pierwszej właścicielki "Domu pod Dwoma Orłami", Lisy Weber (Karolina Rzepa). Poznanie przez Mariannę historii zapisanej na kartach przenosi akcję serialu do roku 1918 i odkrywa wiele intryg. Niestety w pierwotnej emisji serialu, niektóre wątki nie zostały wyjaśnione. Kluczem do historii jest babcia Zofia, w którą wciela się Karolina Gruszka i Małgorzata Zajączkowska.
W wersji kinowej widzowie zobaczą m.in. poszerzony wątek Zofii z Janem Liskim i przekonają się, jak potoczyła się ich znajomość. Brak tego w serialu wynika z faktu, że TVP nie zgodziła się na aneks do umowy, by zrobić 11 odcinek, który wytłumaczyłby urwane historie. Dowiemy się też, kim był Uwe Hagendorf, który śledził Mariannę i Helenę - mówi nam nieoficjalnie osoba z produkcji hitowego serialu TVP.
Przypomnijmy, że Zajączkowska wcielała się w starszą wersję Zofii Szablewskiej. - To był dla mnie ogromny szok. Musiałam trochę powalczyć ze swoim ego, żeby pozwolić sobie dodać wiele lat i wejść w buty staruszki. To odsłoniło przede mną nowe terytorium gry. Postać Zofii bardzo mi się od razu podobała, ale nie widziałam się w niej. W końcu jednak weszłam w nią jak w masło. Bardzo wielu znajomych teraz do mnie dzwoni i szuka powiązań, między bohaterami i chce ode mnie wyciągnąć tajemnice babci Zosi. W ogóle historia z babcią Zosią jest taka, że ja początkowo poszłam na zdjęcia próbne do roli mojej córki Heleny. Zadzwonili później do mnie, że reżyser chce mnie obsadzić w roli babci. Wtedy moje ego mnie poniosło i powiedziałam, że w ogóle nie ma takiej możliwości i co reżyser sobie wyobraża. Musiał do mnie zadzwonić osobiście i mnie przekonać. On otworzył mi oczy i zupełnie inny rozdział w aktorstwie. Powiedział, że jemu jest potrzebna wewnętrzna siła tej postaci, a żadna aktorka w wieku 90 lat nie wytrzyma 12 godzin na planie - mówiła w "Fakcie" Małgorzata Zajączkowska. Jej charakteryzacja w staruszkę trwała niecałe dwie godziny.