Życie Karoliny Gruszki zmieniło się na dobre w momencie, gdy dowiedziała się, że cierpi na stwardnienie rozsiane. Choroba daje bardzo różne symptomy i nie można jednoznacznie określić jej przebiegu. U jednej osoby będzie miała bardzo łagodną formę i wolny proces rozwoju, a u innej rozprzestrzeni się w zastraszająco szybkim tempie. Aktorka początkowo nie wiedziała, co jej dolega, lecz dzięki swojej dociekliwości poznała prawdę. W rozmowie z serwisem Vogue aktorka zdradziła kulisy życia z nieuleczalną chorobą.
Karolina Gruszka dwa lata temu potwierdziła, że cierpi na stwardnienie rozsiane. Zdobywczyni wielu prestiżowych nagród filmowych początkowo starała się zachować tę informację tylko dla siebie. Z ujawnieniem jej czekała aż cztery lata. Zdaje się, że po tak długim czasie aktorka nauczyła się żyć z chorobą. Obecnie bardzo chętnie wspiera różnego rodzaju akcje mające na celu zwiększenie świadomości dotyczącej stwardnienia rozsianego wśród społeczeństwa. Niepokój zaczął się od, wydawać by się mogło, błahego zdrętwienia kciuka.
Pierwszy objaw, który u siebie pamiętam, to zdrętwienie kciuka. Poszłam wtedy do neurologa, ale dowiedziałam się, że za dużo opieram się na łokciu. Przez miesiąc chodziłam z tym zdrętwiałym kciukiem, a potem mi przeszło, bo pierwsze rzuty, które towarzyszą tej chorobie, cofają się. Miałam szczęście, bo znałam osoby z SM, niektóre chorujące od wielu lat, i dobrze wiedziałam, jakie mogą być objawy. Kiedy po raz drugi coś zaczęło mi drętwieć i rozprzestrzeniać się, po trzech dniach zaczęłam podejrzewać u siebie stwardnienie - wyznała w rozmowie z serwisem Vogue Karolina Gruszka.
Początkowo podejrzewano, że aktorka symuluje i jest po prostu przewrażliwiona. Żaden z medyków nie sądził, że drętwienie kciuka może być pierwszym objawem tak poważnej choroby. Gruszka postanowiła jednak nie dać za wygraną i podświadomie czuła, że coś jest nie tak. Miała rację.
Na izbie przyjęć, kiedy zaczęłam opisywać, co się dzieje, usłyszałam od pani przyjmującej, że zaraz mi przejdzie i histeryzuję, w końcu jestem aktorką, a my aktorzy i aktorki jesteśmy nadwrażliwi. Na szczęście byłam zdeterminowana, żeby dostać się do lekarza - dodała Karolina Gruszka.
Po usłyszeniu diagnozy Gruszka bała się, że stwardnienie rozsiane może negatywnie wpłynąć na jej karierę zawodową. Aktorka natychmiast po pojawieniu się w teatrze poprosiła o dublerkę, która mogłaby ją zastępować w chwilach niedyspozycyjności. Kobieta cały czas stara się wykorzystać swoją popularność na "oswojenie" wciąż niezrozumiałej przez wielu ludzi choroby.