Marietę Żukowską kojarzymy z takich filmów jak "Botoks", "Ciacho", "Nieruchomy poruszyciel" czy "Nigdy nie mów nigdy". Aktorka ostatnio zagrała za granicą u boku Ninni Bruschetta oraz Roberto de Francesco. Myślała, że otrzyma niewielką rolę, jednak rzeczywistość bardzo ją zaskoczyła. Postanowiła opowiedzieć o włoskim planie zdjęciowym. Jak się okazuje, nie mogła narzekać na warunki pracy.
Aktorka kocha Włochy od dzieciństwa za kulturę, klimat i architekturę. Była zatem wniebowzięta, kiedy otrzymała telefon od produkcji "Lemon Tree". Zagrała w filmie polską arystokratkę. - Cieszyłam się i spodziewałam niewielkiej roli, traktując ten film raczej jako przygodę na planie włoskiego kina. Finalnie było zupełnie inaczej. Mianowicie – czekała mnie praca nad gigantycznymi monologami, a ja włoskiego praktycznie nie znałam - wspomniała aktorka w rozmowie z Plejadą. Z pomocą lektorki udało jej się opanować wiele trudnych fraz. Jak wygląda z kolei praca na włoskim planie filmowym? Wychodzi na to, że u nas są inne standardy.
W Polsce gramy często po kilkanaście scen dziennie, we Włoszech dwie, góra trzy. W Polsce pracujemy po 12 godzin dziennie, tam maksymalnie osiem. Włosi się nie śpieszą, mają na wszystko czas - wyznała aktorka.
- To jest ciekawe doświadczenie, bo jednocześnie są wybuchowi, niesamowicie emocjonalni. Na przykład, gdy skończyliśmy grać scenę i reżyser był zadowolony, to krzyczał "bravissima", dając uskrzydlającą dla aktora energię zwrotną. W Polsce jesteśmy chłodniejsi w emocjach. Choć może to wynika z pędu, w którym pracujemy. Mamy tak z 10-15 razy mniej czasu na zrobienie sceny - zdradziła gwiazda. Wyjaśniła także, dlaczego w Polsce jest zwiększone tempo pracy. - Wynika to po prostu z braku pieniędzy. Im szybciej zrobi się więcej scen, tym mniejszy budżet jest na to wszystko potrzebny. To jedyny powód - powiedziała aktorka. Po jej zdjęcia zapraszamy do galerii na górze strony.