O imprezie u księży informowała "Gazeta Wyborcza". Jak udało się ustalić, duchowni mieli zapłacić jednej z osób, aby dołączyła do zabawy, w trakcie której rzekomo zażyli leki na potencję. Sprawa wyszła na jaw, ponieważ jeden z uczestników spotkania miał stracił przytomność, a pozostali rzekomo nie chcieli wpuścić do środka ratowników medycznych. Konieczna była interwencja policji.
Jak ustalił "Fakt", organizatorem wydarzenia miał być ksiądz Tomasz Z., a niecodzienna prywatka rzekomo odbyła się w jego służbowym mieszkaniu. Ratownicy medyczni po przyjechaniu na miejsce mieli zastać jednego z gości księdza bez ubrań na podłodze. "Był nieprzytomny, ale wydolny oddechowo. Został odwieziony do dąbrowskiego szpitala na SOR" - przekazał informator tabloidu. Dziennikarze "Faktu" o komentarz w sprawie poprosili aktora Jerzego Zelnika. Jak stwierdził, w każdej instytucji można znaleźć osoby, które mogłyby negatywnie wpłynąć na jej reputację. Zdaniem aktora impreza w Dąbrowie Górniczej nie powinna mieć znaczenia przy ocenianiu Kościoła.
Uważam, że nawet takie epizody, takie zdarzenia nie wpłyną w całości na Kościół. Przestępcy, czarne owce są w każdych środowiskach, nie ma samych aniołów na świecie. Natomiast to nie może wpływać na piękne idee i instytucje - stwierdził.
Jerzy Zelnik KAPiF
Aktor dodał, że sam nie zamierza nikogo osądzać, a tym zajmą się odpowiednie organy. "Co do obyczajowości, to ta nierozerwalnie związana jest z moralnością, a ona nadzwyczaj podupadła ostatnio i to na całym świecie. Wiąże się to z rozwojem cywilizacji i tymi wszystkimi uciechami konsumpcyjnymi, które świat dziś oferuje" - podsumowuje w rozmowie z "Faktem".
"Super Express" ustalił, że kwestią wydarzeń z udziałem księży zajmuje się Prokuratura Rejonowa w Dąbrowie Górniczej. Postępowanie dotyczy nieudzielenia pomocy osobie znajdującej się w stanie zagrożenia zdrowia lub życia. Mieli zostać przesłuchani już pierwsi świadkowie. Sprawą imprezy ma zająć się także komisja powołana przez biskupa sosnowieckiego.