24 czerwca cały świat wstrzymał oddech. Królowa popu, Madonna, która miała niebawem wyruszyć w kolejną światową trasę koncertową została przewieziona na oddział intensywnej terapii nowojorskiego szpitala. Konieczne było zaintubowanie jej na jedną dobę. Potem wyszło na jaw, że piosenkarka została znaleziona nieprzytomna w swoim mieszkaniu.
Choć od tego zdarzenia minęło już niemal pięć tygodni, gwiazda wciąż dochodzi do siebie. Rzadko pojawia się gdziekolwiek publicznie, jednak stara się być aktywna w mediach społecznościowych. W najnowszym wpisie opowiedziała o hospitalizacji. Dodała też parę słów o przemijaniu. Artystka do zdjęcia zapozowała z prezentem, który otrzymała od przyjaciół.
Miłość od rodziny i przyjaciół jest najlepszym lekarstwem. To moje refleksje miesiąc po wyjściu ze szpitala. Będąc matką, można naprawdę dać się wciągnąć w potrzeby swoich dzieci i w pozornie niekończące się dawanie. Ale kiedy moje możliwości się skończyły, dzieci pokazały, jakie są naprawdę. Pokazały twarze, których nigdy wcześniej nie widziałam. (...) Zdałam sobie sprawę, jakie mam szczęście, że żyję. I jakie mam szczęście, że poznałam tych ludzi i tak wielu innych, którzy również odeszli. Dziękuję wszystkim moim aniołom, którzy mnie chronili i pozwolili zostać, abym mogła dokończyć moją pracę! - napisała artystka na Instagramie.
Gdy Madonna przebywała w szpitalu, wszelkie informacje dla mediów przekazywał jej menadżer. Mężczyzna przyznał wówczas, że trasa koncertowa odbędzie się, gdy piosenkarka wróci do stuprocentowej sprawności. Więcej zdjęć znajdziecie w galerii na górze strony.