Shahzada Dawood był 48-letnim biznesmenem, który razem z 19-letnim synem Sulemanem wzięli udział w podwodnej wyprawie, aby zobaczyć z bliska wrak Titanica. Przez wiele godzin trwała akcja ratunkowa, jednak pasażerów nie udało się uratować. Ze wstępnych analiz wynika, że okręt podwodny Titan miał doznać implozji, czyli wybuchu do wewnątrz. Żona miliardera, Christine, na swoim blogu opisała, co przeżyła razem z mężem pięć lat temu. Znajdowali się na pokładzie samolotu, który miał poważne problemy z lądowaniem.
Christine we wpisie opowiedziała, że lot zapowiadał się zwyczajnie. Później jednak było coraz gorzej. "Początek był spokojny, podobnie jak większość lotu, ale gdy tylko pojawiły się znaki zapięcia pasów, aby ostrzec nas o zbliżającym się podejściu do lądowania, samolot głęboko się zanurzył. Później przeczytałam, że samolot nie spada więcej niż trzy do pięciu metrów podczas turbulencji (...) Cała kabina wydała jednocześnie jeden krzyk, który zamienił się w skomlenie, a potem ciszę. Martwą ciszę".
W dalszej części wpisu żona Shahzady Dawooda opisała, że podczas przerażającego lotu zaczęła myśleć nad swoim życiem. Wspominała wszystkie okazje, które przegapiła, rozmyślała nad tym, czego chciała nauczyć dzieci. Obiecała sobie, że jeśli przeżyje, rzuci palenie papierosów.
Zrobiło się ciemno. Zgromadziły się wokół nas burzowe chmury, pogrążając kabinę w dziwnym półmroku. Nie było całkiem jasno, ale nie całkiem ciemno. Pochłonął nas, drażnił i tchnął strach w niektórych, a odwagę w innych - czytamy.
Według relacji Christine ludzie w samolocie zaczęli się modlić, niektórzy nerwowo rozmawiali, a także płakali. "Byłam przerażona jak nigdy w życiu. Nie byłam nawet w stanie otrzeć łez spływających po mojej twarzy ani ruszyć głową, żeby się rozejrzeć". Później kapitan poinformował pasażerów, że zamierza ponownie wylądować pod innym kątem i wzniósł się ponad burzowe chmury. W dalszej części wpisu wspomniała o mężu.
Mój mąż odwrócił się twarzą do mnie, nasze oczy się spotkały, a nasze ręce splotły. Żadne słowa nie były potrzebne. Był tak samo przerażony jak ja, a jednak byliśmy razem. "Dopóki śmierć... Nie, nie idź tam!"
Samolot zaczął się jeszcze bardziej trząść, a Christine poczuła się "jak w transie". W końcu jednak wylądowali, wciąż trzymając się za ręce. Chociaż wiedziała, że przeżyli, wciąż nie mogła się poruszyć i miała zaciśnięte gardło. "Wtedy zdałam sobie sprawę, że moje życie się zmieniło i już nigdy nie będzie takie samo".