Bebe Rexha to nazwisko, które na pierwszy rzut oka nie musi wydawać się znajome. Mimo tego 33-latka jest autorką największych przebojów ostatnich lat - nawet tych, których nie śpiewa, jak chociażby "The Monster" Eminema i Rihanny. Dużą rozpoznawalność przyniosły jej takie hity jak "Me, Myself & I" z G-Eazy czy "Hey Mama" Davida Guetty. Gwiazda obecnie znajduje się w trasie koncertowej, która została zakłócona przez niebezpieczny incydent.
Podczas nowojorskiego koncertu jeden z uczestników rzucił telefonem w stronę Rexhy. Urządzenie uderzyło ją w głowę z takim impetem, że piosenkarka upadła na kolana, a ekipa techniczna musiała pomóc jej zejść ze sceny. Do sieci trafiło nagranie z wydarzenia. Beba Rexha otrzymała pierwszą pomoc jeszcze na miejscu, ale przewieziono ją do placówki medycznej, przez co koncert został przerwany. Policji momentalnie udało się zidentyfikować 27-letniego mężczyznę, który rzucił w stronę wokalistki telefonem. Jak czytamy w BBC, mężczyźnie postawiono już zarzuty. Wokalistka przekazała fanom, że czuje się dobrze, a jej stan jest stabilny. Na zdjęciach, które wrzuciła widać, że ma siniaka pod okiem i rozcięty łuk brwiowy.
Fani w internecie są oburzeni, że doszło do incydentu, który mógł skończyć się tragicznie. "A potem się dziwicie, jak artysta nie chce sobie zrobić z wami zdjęcia", "Fan coś takiego zrobił!? Ona jest niesamowita, zasługuje na dużo więcej", "Pracowałem z nią i jest kochana, pełna szacunku i płaci ludziom na czas należne wynagrodzenie. Dacie tej dziewczynie kwiaty, bo na nie zasłużyła" - czytamy w komentarzach na Twitterze.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Komentarze (4)
Bebe Rexha dostała na koncercie telefonem w twarz. Padła jak kawka [WIDEO]
Może chciał oddać skoro rzucił JEJ telefonem