Nie milkną echa afery w "Szkle kontaktowym". Po kolejnym zabraniu głosu przez Piotra Jaconia na temat Krzysztofa Daukszewicza, głos zabrała żona satyryka. Violetta Ozminkowski-Daukszewicz nie ukrywa żalu i uważa, że dziennikarz TVN nie zrozumiał sytuacji. Pisze też o hejcie, jaki ostatnio spotkał jej rodzinę. Przypomnijmy, że Daukszewicz zapytał Jaconia (ojca transpłaciowej córki) w maju na antenie TVN24 jakiej jest dzisiaj płci, co było nawiązaniem do skandalicznej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego o osobach transpłciowych, którą chwilę wcześniej komentowano w "Szkle kontaktowym". Po tym zawieszono go z programu. Komik przeczytał w internecie pod swoim adresem tyle przykrych komentarzy, że postanowił ostatecznie z niego odejść. W geście solidarności z programu TVN24 zrezygnował też Robert Górski i Artur Andrus.
"Wróciłem z urlopu. Trwał miesiąc - planowaliśmy go od dawna. Okazało się, że w tym czasie zniszczyłem rodzinę Pana Krzysztofa" - zaczął swój najnowszy wpis Piotr Jacoń, który opublikował 19 czerwca. Zdradził w nim m.in. rozmowę z satyrykiem, do której doszło po pamiętnym wydaniu "Szkła kontaktowego", od którego zaczął się ich konflikt. Panowie mieli sobie wszystko wytłumaczyć i dojść do porozumienia, po czym Jacoń udał się na wakacje. Jakie było jego zdziwienie, gdy na urlopie otrzymał sms od satyryka.
Panie Redaktorze, może już pan wracać do pracy. Niech się pan nie boi, mnie w TVN 24 już nie ma. Jednego ksenofoba na pana drodze mniej. Zostali jeszcze Kaczyński i Czarnek. Z nimi będzie ciężej, ale życzę sukcesu. Ps. Co sprawia przyjemność kiedy z ofiary człowiek zamienia się w kata? Ciekawi mnie to. Życzę sukcesów i na tym polu - brzmi sms Daukszewicza, którego treść opublikował na Instagramie Jacoń.
Po wpisie dziennikarza TVN24 głos zabrała żona Krzysztofa Daukszewicza. Nie kryje żalu i smutku. Oskarża Piotra Jaconia o atak i dzieli się trudnymi przeżyciami. "Boże myślałam - że to już koniec - a tymczasem pan Jacoń znów atakuje. Pan Jacoń - pisze na Instagramie, że przez miesiąc urlopu nie zauważył hejtu, który się na nas wylał. Nie zauważył, bo nie było go w kraju. Nie rozumie co się stało, bo wrócił i okazało się, że "zniszczył rodzinę" Daukszewicza. Niech pan jeszcze raz przeczyta ze zrozumieniem, co się stało w ciągu tego miesiąca - w oświadczeniu mojego męża. Ja płakałam z radości, że pan zrozumiał swój błąd, gdy zadzwonił do męża. A teraz płaczę ze smutku. Mógłby pan - jako wrażliwy człowiek, za którego pan się podaje - powiedzieć zwyczajnie - przykro mi" - stwierdziła Violetta Ozminkowski-Daukszewicz i pokusiła się o zdania, jakich oczekiwałaby z mężem od Jaconia.
Przykro mi, że oskarżałem Daukszewicza o transfobię, a wiedziałem, że niefortunny żart dotyczył obrzydliwych żartów Kaczyńkiego, przykro mi że starałem się zepsuć reputację człowieka, który całe swoje życie na nią pracował, przykro mi że brakuje mi empatii, żeby zadzwonić i zapytać - co przeżyliście - a byśmy opowiedzieli, że baliśmy się w tym czasie wchodzić do centrum handlowego na przykład, wreszcie przykro mi, że przez moje bezmyślne zachowanie mój kolega Krzysztof Daukszewicz stracił pracę, a dwóch następnych kolegów, którzy widzieli co się dzieje przez ten miesiąc, bo byli w kraju, odeszli ze Szkła w geście solidarności - napisała żona satyryka na Facebooku.
Przy okazji kobieta zapewniła, że to jej ostatni głos w tej sprawie.