Nie milkną echa dotyczące tragicznej informacji, jaka trafiła do mediów kilka dni temu. Zmarł mąż Justyny Kowalczyk. Kacper Tekieli był polskim wspinaczem i instruktorem sportowym z tytułem nadanym przez związek Alpinistą. Zakochani poznali się w Zakopanem w gronie himalaistów i od razu między nimi zaiskrzyło. Już w 2020 roku stanęli na ślubnym kobiercu, a rok później powitali na świecie syna Hugo. Byli razem niemal do ostatnich chwil życia. W mediach pojawił się w końcu oficjalny komunikat.
Kacper Tekieli uwielbiał się wspinać, a podczas podróży często towarzyszyła mu Justyna Kowalczyk wraz z synem. Choć ta nie tak dawno temu zakończyła sezon w biegach narciarskich, mąż namówił ją na wspólny wypad w szwajcarskie góry. To stamtąd alpinista dzielił się obszerną fotorelacją. 17 maja ruszył w wyprawę na mierzący 4158 m n.p.m szczyt Jangfrau, pozostając w stałym kontakcie z bliskimi. Około godziny 10.12 wysłał wiadomość. "Kocham was kotki", na co polska zawodniczka odpowiedziała "My ciebie jeszcze bardziej". Chwilę później stała się tragedia. Teraz kilka dni po śmierci alpinisty oficjalne oświadczenie wydała menadżerka Justyny Kowalczyk. Poinformowała norweski dziennik, że nie będą udzielać komentarzy w sprawie.
Niestety, to prawda. Nie wydamy teraz żadnego oświadczenia w sprawie śmierci- przekazała Małgorzata Ziemba norweskiemu dziennikowi "Dagbladet".
Na przestrzeni ostatnich dni do mediów trafiają nowe informacje dotyczące śmiertelnego wypadku Kacpra Tekieli. Podczas wyprawy na szczyt Jangfrau został przykryty przez lawinę. Od razu po odebraniu zgłoszenia o możliwym niebezpieczeństwie służby rozpoczęły poszukiwania. "Według policji w Bernie wyruszył sam na wycieczkę w regionie Jungfrau i był zdany tylko na siebie. W środę pierwsze poszukiwania się nie powiodły" - pisała jedna z lokalnych gazet. Jego ciało zostało odnalezione następnego dnia w Rottal. Tam wysłano specjalistów górskich z policji kantonalnej.