Arkadiusz Jakubik jest barwną postacią polskiego kina. Utytułowany aktor nie boi się zabierać głosu w sprawach niekoniecznie dotyczących filmu. Ostro wypowiada się na temat obecnego rządu, a przy okazji premiery głośnego "Kleru" krytykował także duchownych Kościoła katolickiego. W najnowszym wywiadzie, którego aktor udzielił Katarzynie Zdanowicz, dowiedzieliśmy się zaskakujących faktów na temat życia gwiazdy współczesnego kina. Chodzi o pochówek Jakubika.
Okazuje się, że Arkadiusz Jakubik jest już przyszykowany na własną śmierć. Aktor wykupił kwaterę na wiejskim cmentarzu, gdzie spocznie obok swoich rodziców. Pomysł zrodził się w przygnębiających okolicznościach. Matka artysty chciała przenieść prochy swojego męża do podwarszawskiej miejscowości, niestety, proboszcz zarządzający nekropolią nie chciał się na to zgodzić, a aktora nazwał "antychrystem". Od wdowy zażądał ogromnej kwoty, na którą Jakubik przystał. Tak powstał ogromny, rodzinny grobowiec, do którego zostało dobudowane piętro. Po śmierci spocznie tam nie tylko aktor, ale także jego żona.
Dotarło do mnie, że wtedy zostałem prawdziwym mężczyzną. Bo prawdziwy mężczyzna ma nie tylko posadzić drzewo, wybudować dom, spłodzić syna, ale jeszcze mieć kwaterę na cmentarzu. I wtedy wszystko jest ogarnięte, pozamykane. I to jest ta nasza ostatnia stacja - mówił Jakubik w rozmowie ze Zdanowicz.
Jakubik nie gryzł się w język podczas rozmowy z dziennikarką. Sporo mówił o zbliżających się wyborach, ale też o obecnej sytuacji geopolitycznej. Aktor przyznał, że doniesienia o wojnie za naszą wschodnią granicą bardzo go zmroziły i coraz częściej zastanawiał się, co zrobiłby, gdyby Rosja zaatakowała Polskę. Chociaż żona artysty jest pewna, że opuściłaby ojczyznę, to Jakubik ma ten temat zupełnie inne zdanie. "Rozumiem jej rację, ale jeżeli pytasz mnie, czy bym walczył, to tak, jeżeli bym się na coś przydał. Nie wiem, czy się łapie na wiek poborowy i tak dalej, ale ja bym tutaj został, nie uciekał".