Robert Lewandowski przez ponad dekadę współpracował z Cezarym Kucharskim. Menadżer napastnika dbał o jego interesy, w tym negocjował kontrakty z klubami. Nieporozumienie pojawiło się w 2017 roku. Według Kucharskiego piłkarz żądał od niego dodatkowo dwa miliony euro z jego prowizji za wynegocjowanie kontraktu z Bayern Monachium. Mediacje nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. Obecnie wśród zarzutów, które prokuratura stawia byłemu agentowi jest szantażowanie piłkarza. Proces ma być niejawny. O to zaapelowali obrońcy Lewandowskiego. W rozmowie z "Faktem" Tomasz Siemiątkowski wyjaśnił przyczyny takiej decyzji.
Proces jest na wczesnym etapie. Ma odbyć się w tym roku. W grę wchodzą ogromne pieniądze, ale także reputacja najpopularniejszego polskiego piłkarza. Adwokat Lewandowskich opowiedział o powodach utajnienia procesu. Tomasz Siemiątkowski twierdzi, że Cezary Kucharski mógłby nadal krzywdzić pokrzywdzonych.
Z zachowania obrońców Cezarego Kucharskiego wynikało, że dalej będzie chciał podczas jawnej rozprawy krzywdzić pokrzywdzonych. Na to nie ma zgody. A Kucharski ma ku temu środki. Może np. nie odpowiedzieć na ani jedno nasze pytanie, bo ma do tego prawo. Ale nasi świadkowie i pokrzywdzeni będą musieli odpowiadać na jego pytania. Być może nie będą one miały nic wspólnego ze sprawą. Ten sygnał wprost z mediów od jego obrońców - powiedział mecenas Tomasz Siemiątkowski w rozmowie z "Faktem".
Tomasz Siemiątkowski odniósł się także do wywiadu, którego ostatnio Cezary Kucharski udzielił "Przeglądowi Sportowemu". Według obrońcy Lewandowskich były agent obraża i manipuluje. Sam proces natomiast chciał zamienić w reality show. Adwokat podkreślił, że poszkodowani nie mają obowiązku obnażania się przed opinią publiczną. Stąd wniosek o utajnienie procesu.
Kucharski robi teraz dokładnie to, co chciałby robić podczas procesu, czyli: mówić nie na temat, obrażać, insynuować i manipulować. On chciał zrobić z tego postępowania reality show. Jak ktoś chce, to idzie do "Big Brothera", jak nie chce, to nie idzie. Skoro próbuje narzucić narrację, że jak proces nie jest jawny, to Lewandowscy mają coś do ukrycia, to niech sam przyniesie swój telefon i kod do niego do prokuratury. Jeśli ktoś nie chce obnażać się przed opinią publiczną, to nie znaczy, że ma coś do ukrycia. Po prostu ma takie prawo - wyjaśnia mecenas Tomasz Siemiątkowski.