Chociaż to Oscar dla najlepszego aktora i aktorki uchodzi za najważniejsze wyróżnienie, często widzom w pamięci najbardziej zapadają drugoplanowe postaci. Krytycy chętnie doceniają epizodycznych aktorów, którzy na ekranie pojawiają się przez ułamek filmu. W tej kategorii mamy prawdziwych rekordzistów.
Anthony Hopkins dla wielu już na zawsze pozostanie mrożącym krew w żyłach Hannibalem Lecterem. Chociaż postać ta na lata wryła się w popkulturę, nie wszyscy wiedzą, że aktor na ekranie pojawiał się przez zaledwie 17 minut. Była to jednak rola na tyle charakterystyczna i doskonale zagrana, że w 1992 przyniosła Hopkinsowi Oscara i to w kategorii "najlepsza rola męska".
Anne Hathaway w trwających niemal dwie godziny i 40 minut "Nędznikach" pojawiła się przez zaledwie 15 minut. Jej rola była jednak na tyle charakterystyczna i wymagająca, że aktorka w 2013 zgarnęła najważniejszą nagrodę filmową w kategorii "najlepsza aktorka drugoplanowa".
W "Zakochanym Szekspirze" nie nagrała się też Judi Dench. Zdobywczyni Oscara w kategorii najlepszej aktorki drugoplanowej pojawiła się w zaledwie ośmiu minutach głośnego filmu o wybitnym twórcy. Dla wielu jednak królowa Elżbieta I już na zawsze będzie miała twarz Judi Dench.
Chociaż rola Heatha Ledgera w "Mrocznym rycerzu" uważana jest za jedną z najlepszych kreacji aktorskich w historii, to nie można jej zapewne zaliczyć do najdłuższej. Twórcy obrazu dali zmarłemu w 2008 roku aktorowi zaledwie 33 minuty ekranowego czasu.
Również Nicole Kidman w "Godzinach" nie miała zbyt dużo czasu na przekonanie krytyków do swojej roli. Wcielając się w Virginię Woolf była jednak na tyle bezbłędna, że członkowie Akademii nie mieli wątpliwości - to do niej należał Oscar za najlepszą rolę drugoplanową w roku 2002.