Gdy Robert Lewandowski szykował się do rzutu karnego, polscy kibice, z Anną Lewandowską na czele, aż wstrzymali oddech. Piłkarz nie trafił i mecz otwarcia reprezentacji Polski na mundialu zakończył się bezbramkowym remisem. Wielbiciele talentu naszego najlepszego napastnika wybaczyli mu tę zmarnowaną szansę i czekają na kolejne spotkanie, tym razem z Arabią Saudyjską. "Lewy" mógł też liczyć na wsparcie żony, która zawsze najwierniej mu kibicuje. Na stadion zabrała nawet amulet na szczęście z koniczynkami, ale, jak się okazało, ozdoba nie zafunkcjonowała.
"Trenerka wszystkich Polek" dobrze wie, że "ometkowując się" od stóp do głów i budując dystans nie zdobyłaby sympatii fanów, podkreślając różnice społeczne. Na meczu z Meksykiem nie brylowała w sektorze dla VIP-ów, tylko zasiadła w gronie kibiców z Polski. Kompletując garderobę, postawiła na wygodę. Włożyła damski wariant biało-czerwonej koszulki piłkarskiej z nazwiskiem męża i dżinsowe spodnie-dzwony. Całość wypadła skromnie i bezpretensjonalnie. I nie każdy od razu domyślił się, że "Lewa" miała na sobie małą fortunę.
Więcej zdjęć Anna Lewandowskiej znajdziecie w galerii w górnej części artykułu
Jak wyliczył "Fakt", pasek z domu mody Celine, jakim Lewandowska przewiązała spodnie, kosztował, bagatela, 2,5 tys. złotych. To i tak nic przy koniczynkowej brasnsoletce Van Cleef & Arples, za którą według ceny katalogowej należy zapłacić 22 tys. złotych. Do tego jeszcze droższy luksusowy zegarek i tak pozornie prosta stylizacja zmieniła się w luksusową.
A jak wam się podobały wybory konfekcyjne Anny? Dobrze wypadła?
Więcej zdjęć Anna Lewandowskiej znajdziecie w galerii w górnej części artykułu.