Joanna Racewicz lubi dzielić się z obserwatorami przemyśleniami na temat życia i sytuacji w Polsce. Ostatnio dziennikarka opowiedziała o tym, co myśli o galopującej inflacji, która wynosi teraz, według danych GUS, aż 17,2 procent. Joanna Racewicz dostrzega jednak pozytywne skutki tego stanu rzeczy.
Dziennikarka wstawiła do sieci relację, w której podzieliła się przemyśleniami. Joanna Racewicz zdaje sobie sprawę z faktu, że w związku z obchodami Wszystkich Świętych bliscy zmarłych często zasypują ich groby dużą liczbą zniczy i sztucznych kwiatów. Zdecydowanie nie jest to coś, co jej się podoba. Na InstaStories stwierdziła wprost:
Chcę powiedzieć dzisiaj, że jakoś przewrotnie cieszę się z drożyzny w przycmentarnych sklepach, wiecie? Bo to może sprawi, że nie będziemy szaleć z plastikozą, zniczozą i tego typu śmieciozą. Przyznam uczciwie, że jest to moja opinia i można się z nią nie zgadzać. Jestem głęboko przekonana, że im ten cały nasz święty, nie, wszystkoświętowy blichtr kompletnie na nic. Że więcej w tym ścigania się, kto postawi więcej niż faktycznej pamięci. Może kogoś ranię, ale to moje zdanie i ja się z nim zgadzam - podkreśliła.
Według danych GUS koszt znicza średniej wielkości wzrósł aż o około 28 procent. We wrześniu zeszłego roku mogliśmy kupić jeden za około sześć złotych. Teraz cena za sztukę wzrosła o około dwa złote. Jest to sporo w porównaniu do lat poprzednich. W przypadku stroików czy chryzantem także widać znaczący wzrost cen.
Co myślicie o słowach Joanny Racewicz? Zgadzacie się z jej stanowiskiem?