Trwa podróż życia Kingi Rusin. Była gwiazda TVN jeździ po świecie w towarzystwie partnera, Marka Kujawy. Mnożyli przystanki w Europie, zjeździli Afrykę, teraz zaś bawią w Australii. Fani dziennikarki mogą śledzić ich wojaże na pośrednictwem Instagrama, gdzie globtroterka publikuje zdjęcia i nagrania z kolejnych miejsc pobytu. A ponieważ Rusin nie jest zwolenniczką biernego wypoczynku pod palmą, na jej oficjalnym koncie naprawdę jest co obejrzeć.
Wizyta w Parku Narodowym Nitmiluk obfitowała w przeżycia z rodzaju tych ekstremalnych. Rusin i Kujawa zafundowali sobie przelot helikopterem nad chronionym terenem. Dali się namówić pilotowi na dodatkową atrakcję – otwarte drzwi podczas lotu.
Ekstremalny, godzinny lot helikopterem Bell, z otwartymi drzwiami (!), nad parkiem narodowym Nitmiluk. Bell należał wcześniej do… japońskiej policji. Nasz pilot, Dylan, był wyraźnie z tego dumny. Zaproponował nam lot z otwartymi drzwiami (na co przystaliśmy nie zdając sobie sprawy z ryzyka) i w czasie lotu zademonstrował nam nawet kilka "akrobatycznych" możliwości - napisała na Instagramie Rusin.
Zdjęcia z podniebnej przygody znajdziecie w naszej galerii w górnej części artykułu
Przy okazji lotnik zaprezentował, co maszyna potrafi, wykonując przechyły, podczas których pasażerowie wisieli nad przepaścią zabezpieczeni pasami:
Przy ekstremalnych przechyłach na boki (po to, żebyśmy lepiej widzieli), praktycznie „wisieliśmy" w pasach bezpieczeństwa, przytrzymując się mocno rękami za górne uchwyty. Wysunięcie ręki z telefonem poza kabinę groziłoby jego utratą i prawdopodobnym uszkodzeniem wirnika, o czym Dylan wcześniej nas poinformował, takim tonem jakby… zamawiał kawę. Trzymaliśmy więc telefony kurczowo, bojąc się, że pęd powietrza (odczuwalny nawet w kabinie, a nie tylko poza nią) i tak nam je wyrwie.
Rusin wyznała obserwatorom, że po starcie chciała zmienić zdanie i poprosić o zamknięcie drzwi, jednak wytrzymała i nie żałuje:
Już po minucie od startu zastanawialiśmy się przez chwilę nad wcześniejszym lądowaniem, żeby przynajmniej zamknąć drzwi. Adrenalina, widoki i jedyne w swoim rodzaju przeżycia pozwoliły nam jednak wygrać z obawami.
Okazało się, że wśród internautów byli i tacy, którzy sugerowali byłej prezenterce lekkomyślne narażanie życia. Ta, edytując wpis, pospieszyła z wyjaśnieniem:
PS. Do panikujących, którzy sugerują że groziła nam śmierć : Pasy, uchwyty i dobry pilot są w helikopterze po to, żeby nikomu NIE "groziła śmierć', nawet jeżeli leci się z otwartymi drzwiami i przechyłami, a przeżycie jest ekstremalne. I to takie było, ale mimo wszystko było bezpieczne.
Pozazdrość?
Zdjęcia z podniebnej przygody znajdziecie w naszej galerii w górnej części artykułu.