23 listopada 1995 roku w Angeles National Forest policja natrafiła na ciało kobiety. Morderca nie wysilił się, by wystarczająco głęboko zakopać zwłoki 27-latki. Z płaskiego gruntu wystawało jej ramię. Było tam przez osiem dni i o dziwo nikt na nie wcześniej nie natrafił i nie zdążył zawiadomić służb. Funkcjonariusze odnaleźli Lindę dzięki mężczyźnie, który wcześniej pozbawił ją życia i razem z nimi podążał ścieżkami lasu, by w końcu wskazać miejsce, w którym zakopał zwłoki.
Linda Sobek od dziecka słyszała, że powinna być modelką. Miała sylwetkę, którą utrzymywała bez większego wysiłku. Jej pociągła twarz i delikatne rysy przyciągały wzrok. Do tego idealnie równe zęby i długie blond włosy. Do pierwszych zdjęć zaczęła pozować na studiach. Nie była szczególnie wybredna i przyjmowała wszystkie propozycje - od sesji w kalendarzach motoryzacyjnych, które mogły zawisnąć w warsztatach samochodowych, modowych katalogów, aż po bieliźnianą sesję dla Frederick's of Hollywood - gorsety tej firmy nosiła sama Madonna. Spotkania z fotografami były opcją zarobku. Najwięcej czasu Linda poświęcała na cheerleaderskie treningi, by potem dopingować futbolową drużynę Los Angeles Raiderette. Robiła to pięć lat i miała świadomość, że czas występów wkrótce dobiegnie końca. Miała więc plan, by spróbować sił w aktorstwie, choć wcześniej nie uczęszczała na warsztaty aktorskie czy treningi wokalne. Brak przygotowania nie sprawił jednak, że marzenia pozostały tylko w jej głowie. Otrzymała rolę w popularnym serialu "Świat według Bundych". Nie wiadomo jednak, jak poradziłaby sobie przed kamerami, bo nie zdążyły powstać odcinki z jej udziałem.
W czwartek rano 16 listopada 1995 roku Linda odbyła rozmowę z matką. Powiedziała jej, że ma sesję w ciągu dnia i odezwie się wieczorem, by omówić szczegóły rodzinnego grilla, którego zaplanowały na niedzielę. Gdy jednak Sobek nie dotrzymała obietnicy, matka zaczęła się niepokoić. Tym bardziej że - zdaniem rodzicielki - to zupełnie nie w jej stylu. Kilkanaście godzin od momentu, w którym miała otrzymać od córki telefon, zaczęła dzwonić do współlokatorek i dobrych koleżanek Lindy. Dziewczyny nie wiedziały jednak nic więcej poza tym, że dzień wcześniej miała zaplanowaną sesję. Nikt nie znał szczegółów.
W końcu rodzina zawiadomiła policję, a w następnych dniach także prasę i telewizję. Rozpoczęły się poszukiwania Lindy. W końcu natrafili na pierwszy trop - pracownik drogowy z lasów państwowych Los Angeles znalazł w śmietniku przy autostradzie fotografie Sobek. W koszu był też paragon z wypożyczalni Lexusa, który - jak się później okazało - był elementem sesji zdjęciowej z udziałem dziewczyny. W ostatnich dniach wypożyczył go Charles Rathbun.
Gdy policja udała się do domu Charlesa Rathbuna, mężczyzna nie był w najlepszym stanie. Od razu przyznał się do zabójstwa Lindy. Tłumaczył, że w trakcie sesji na chwilę odłożył aparat, bo chciał się przed Lindą popisać i pokazać manewr zwany kręceniem "bączka". Jako że stała blisko, przypadkowo miał ją zahaczyć lusterkiem, co w konsekwencji doprowadziło do śmierci. Jak zeznawał policji, był rozdarty i zastanawiał się, co zrobić z ciałem. Jeździł po okolicy, aż w końcu zdecydował się zakopać ciało Lindy na terenie lasu.
Policja od początku odnosiła się sceptycznie do historii Rathbuna. I słusznie, bo zdjęcia rentgenowskie nie wykazały ran świadczących o uderzeniu samochodem z dużą siłą. Widoczne było jednak coś innego - krwawe wybroczyny otrzewnej i przekrwienie narządów wewnętrznych wskazujące na uduszenie. Najbardziej uszkodzonymi częściami ciała były pośladki i odbyt. Mężczyzna przyznał, że doszło do seksu, jednak Linda wyraziła na niego zgodę. Pokazał nawet zdjęcia, które miały zostać zrobione w trakcie, jednak przysięgli nie uznali ich za wiarygodne. Faktycznie znajdowało się na nich kobiece ciało, jednak nie było stuprocentowej pewności, że należało do Lindy. Ostatecznie Rathbun został uznany za winnego morderstwa i gwałtu pierwszego stopnia i skazany na dożywocie bez możliwości zwolnienia warunkowego. Dziś ma 67 lat i wciąż przebywa za kratami.
Rodzina Lindy nie mogła pojąć, dlaczego fotograf zamordował ich córkę. Wielokrotnie zmieniał zresztą zeznania. Najpierw mówił, że doszło do przypadkowego uderzenia autem, potem, że w trakcie stosunku podduszał Lindę i robił to tak mocno, że nie zorientował się, że nie oddycha. Ojciec i matka dziewczyny w trakcie ośmiodniowych poszukiwań córki zorganizowali zbiórkę na pomoc przy jej odnalezieniu. Po jej śmierci zdecydowali o przekazaniu funduszy na pomoc kobietom, które doświadczyły przemocy. Tak, by śmierć córki "przyniosła pozytywną zmianę".