Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń ze świata znajdziesz pod adresem Gazeta.pl.
W połowie stycznia media obiegła informacja, że Krzysztof "Diablo" Włodarczyk znalazł się w tarapatach. Ze względu na złamanie sądowego zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych, na pięściarza nałożono karę pozbawienia wolności. Pomimo prób, sąd odrzucił jego wniosek o możliwość odbycia wyroku w dozorze elektronicznym. W efekcie 1 lutego na pięć miesięcy udał się do zakładu karnego, który opuścił wraz z początkiem lipca.
Problemy sportowca zaczęły się na początku zeszłego roku, kiedy to podczas rutynowej kontroli na drodze okazało się, że prowadzi on samochód pomimo brak uprawnień. Po jakimś czasie jego menedżer, Andrzej Wasilewski poinformował fanów o sytuacji pięściarza:
Podczas posiedzenia sądu penitencjarnego odrzucony został wniosek Krzysztofa Diablo Włodarczyka dotyczący odbycia kary w systemie dozoru elektronicznego, czyli obrączki. Tym samym Diablo 1 lutego musi się stawić w zakładzie karnym w celu odbycia kary w ostatniej sprawie związanej z prowadzeniem aut wbrew wyrokowi.
Sądowy zakaz został nałożony na niego w roku 2018, jednak Krzysztof Włodarczyk świadomie go łamał, tłumacząc to koniecznością:
Musiałem jakoś zarabiać. Płacę alimenty na dwójkę dzieci. A jak pan myśli, z czego ja żyję? Tylko z tego, co zarobię na ringu? Nie. Ja żyje też z tego, że pojadę gdzieś, gdzie opowiem o sobie, przeprowadzę trening itd. Z takich rzeczy również zarabiam pieniądze.
W piątek 1 lipca promotor pięściarza ogłosił w programie "Ring" emitowanym przez stację TVP Sport, że Diablo wyszedł na wolność.