Więcej ciekawych artykułów o gwiazdach znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Ashley Graham to dziś jedna z najbardziej rozpoznawanych amerykańskich supermodelek z okrąglejszą sylwetką. Jednak, jak sama mówi, nie chce, aby nazywano ją modelką "plus size", bo to określenie jest szkodliwe i niepotrzebnie dzieli kobiety ze względu na ich rozmiar.
Sama od okresu dorastania borykała się z nieprzychylnymi uwagami odnośnie swojej fizyczności. Kiedyś było to dla niej psychicznym ciężarem, ale po latach ma zupełnie inne nastawienie. Wagę, która nie mieści się w narzucanych kanonach piękna, przekuła w największy sukces. Swoją postawą inspiruje kobiety do zaakceptowania siebie wraz z wszystkimi mankamentami. Ale zanim stała się ambasadorką ruchu body positive, jako dorastająca dziewczyna, przeżywała trudne chwile.
Ashley pokazuje kobietom na całym świecie, że niezależnie od rozmiaru powinny czuć się dobrze i swobodnie w swojej skórze. Problem z samoakceptacją to nadal bardzo aktualna kwestia.
Magazyn "Glamour" przeprowadził badanie wśród czytelniczek, pytając kobiety o ich stosunek do własnego ciała. Okazało się, że 97% przebadanych kobiet, przynajmniej raz dziennie ma jakąś negatywną myśl odnośnie wyglądu. W budowaniu zdrowego podejścia do własnej fizyczności nie pomagają też media społecznościowe, które kilkadziesiąt razy dziennie wysyłają kobietom jeden okrutny komunikat - "jesteś niewystarczająca".
Robi się coraz cieplej i wiem, że dużo z was ma problem z odsłanianiem swojej skóry. Uwierz mi, że twoje ciało jest piękne. Nie pozwól, żeby negatywne myśli odebrały ci radość życia! - pisze na swoim Instagramie w jednym z licznych postów przekonujących kobiety do akceptacji własnego ciała.
Ashley Graham miała zaledwie 12 lat, kiedy dostała pierwszą propozycję pracy. Robiła zakupy z ojcem w centrum handlowym w rodzimej Nebrasce i została zaczepiona przez pracownika agencji modelingowej. Zaledwie rok później, mając 13 lat, podpisała pierwszy międzynarodowy kontrakt. Tak Ashley trafiła na okładki najbardziej prestiżowych amerykańskich magazynów, takich jak m.in. Vogue, Elle i Harper’s Bazaar.
Ashley zaczęła dorastać znacznie szybciej niż jej rówieśniczki, dlatego w bardzo młodym wieku jej sylwetka zaokrągliła się wcześniej niż u reszty koleżanek. To było powodem wyśmiewania i prześladowania jej przez koleżanki i kolegów ze szkoły. Śmiano się z jej większych ud, wysokiego wzrostu i postawnej postury, mówiono o niej "ta wielka koleżanka". Jak przyznaje w jednym z wywiadów, odcisnęło to ogromne piętno na jej zdrowiu psychicznym, ale nadal nie było porównywalne z tym, co spotkało ją na początku kariery. W wieku 17 lat Ashley przeniosła się do Nowego Jorku i zaczęła bardzo intensywną pracę w branży. W trakcie udziału w sesjach zdjęciowych wielokrotnie dostawała złośliwe komentarze pracowników odnośnie jej wagi. Wróżono jej koniec kariery z powodu przytycia kilku kilogramów. Dzięki ogromnemu wsparciu mamy przetrwała ten trudny czas i zaczęła pracować nad tym, by jej sylwetka stała się atutem, a nie przeszkodą na ścieżce kariery.
Może czas już odłożyć tego batonika - to przykład poniżających wypowiedzi, które słyszała na sesjach zdjęciowych.
Wielkim sukcesem w modelingowej karierze Ashley była okładka magazynu "Sport’s Ilustrated", na której pojawiła się w 2016 roku. Jak się okazuje, nigdy wcześniej w historii magazynu nie znalazła się na okładce dziewczyna w takim rozmiarze.
Nawet najlepszym zdarzają się gorsze momenty. Ashley przyznaje, że odkąd została mamą bliźniaków, musi na nowo poukładać relacje ze sobą i swoim ciałem.
To, co przeszłam w trakcie skomplikowanego porodu, całkowicie zmieniło moje postrzeganie własnego ciała. I wiem, że mówię to jako osoba, która nawołuje wszystkich do tego, aby akceptowali siebie takimi, jacy są - napisała w tekście dla magazynu "Glamour".
Jak twierdzi Ashley akceptacja siebie to proces i warto być dla siebie wyrozumiałym w tych gorszych momentach.
Więcej zdjęć modelki znajdziesz w galerii na górze strony.
Zobacz też: Body shaming w TVP. Prowadzące krytykują uczestniczkę. "Otyła, talii nie ma"