Więcej podobnych artykułów przeczytasz na Gazeta.pl
Organizatorzy tegorocznych Oscarów w pewnym sensie dopięli swego. Po zeszłorocznej gali, która - uznana za wyjątkowo nudną - miała rekordowo niską oglądalność, kolejna przeszła do historii. Niestety w atmosferze skandalu. Po żarcie Chrisa Rocka z Jady Pinkett Smith, mąż aktorki wtargnął na scenę i uderzył komika w twarz. Zanim Rock otrząsnął się z szoku, Will Smith w wulgarnych słowach wykrzyknął, że ma nie mówić o jego żonie. Lekko przerażony aktor, który nadal stał na scenie, podsumował sytuację, mówiąc, że to najlepsza chwila w historii telewizji.
Dowcip Chrisa Rocka, który stał się zarzewiem dramy, bazował na problemie z łysieniem aktorki. Internet zapłonął. Niektórzy stają po stronie Smitha, uważając, że miał prawo w taki sposób bronić godności żony. Inni są zdania, że zachował się skandalicznie i nie ma żadnego usprawiedliwienia dla przemocy. Choć komedia od zawsze rządziła się własnymi prawami, sytuacja z Oscarów wznowiła dyskusję, czy rzeczywiście ze wszystkiego można się śmiać. Znany polski stand-uper i twórca "Szopki dla reportera" Daniel Midas w rozmowie z Plotkiem wyjawił, że po ataku Smitha komicy nieco bardziej uwrażliwili się na na to, gdzie jest granica żartu. Chociaż, jak przyznał, podczas występu stand-uper może oberwać, nawet gdy śmieje się sam z siebie.
Daniel Midas zauważa, że roast, czyli wygłaszanie obraźliwych zdań na czyjś temat, jest jedną z form stand-upu. On sam nie ogranicza się przy przygotowywaniu żartów na tego rodzaju występ, dlatego parokrotnie przeszła mu przez głowę myśl, że ktoś mógłby chcieć go zaatakować. Zaznaczył, że środowisko komików nie przeszło obojętnie obok tekstu rzuconego przez Chrisa Rocka i jego konsekwencji.
Nie czytałem wypowiedzi komików na ten temat, natomiast środowisko zrobiło się bardzo dyplomatyczne i zapewne powstało kilka artykułów o tym, gdzie jest granica żartu - mówi Midas w rozmowie z Plotkiem.
Stand-uper bardzo stanowczo podkreślił, że choć żart Rocka śmieszny nie był, a Smithowie mogli poczuć się niekomfortowo po jego tekście, nic nie usprawiedliwia reakcji aktora. Zwłaszcza że naruszanie nietykalności cielesnej jest karalne.
Ja nigdy dyplomatyczny nie byłem i granicę stawiam jasno - Will Smith nie powinien uderzyć Chrisa Rocka. To było chamstwo. Smith nie różnił się niczym od pijanego wujka na weselu, który chce pokazać rodzinie, że jeszcze umie się bić - podkreśla stand-uper.
Jest dla mnie bardzo ważnym, żeby to rozróżnić: moim zdaniem żart Rocka był mało śmieszny. Smithowie mieli prawo obrazić się za ten żart. Jada Pinkett Smith mogła poczuć się urażona. Natomiast Will Smith nie miał prawa uderzyć Rocka. I to dosłownie - nie miał prawa - dodaje.
Daniel Midas jest natomiast pod wrażeniem reakcji komika. Pochwalił jego profesjonalizm i powiedział, że w takiej sytuacji zachowałby się podobnie. Stand-uper zwrócił także uwagę na istotny szczegół, który nieco zmienia optykę żartu rzuconego przez Chrisa Rocka.
Rock najpierw powiedział "Jada, wiesz, że cię kocham" - i później żart. To nie był mocny żart. Smith sam się z niego zaśmiał. Jedyną reakcją Jady Pinkett Smith było przewrócenie oczami. Moim zdaniem Will Smith zrobił z tego specjalnie szopkę, żeby cały świat o nim mówił - zaznacza Midas.
W tym kontekście sporo mówi się też o umiejętności śmiania się z siebie i dystansie - a raczej jego braku, który wykazali Smithowie. Choć Daniel Midas zgadza się z taką oceną, staje w ich obronie.
Nie ma prawnego nakazu, aby mieć dystans do swojej dolegliwości. Ale ponownie - za taki żart nikt nie powinien zostać uderzony - tłumaczy.
Polscy stand-uperzy też muszą mieć się na baczności. Daniel Midas nie tylko słyszał o agresywnych zachowaniach ze strony widzów, ale też zdarzyło mu się go doświadczyć. Opowiedział o sytuacji, w której podczas konkursu dla początkujących artystów rzucił żart na temat swojej ówczesnej dziewczyny. Mimo że śmiał się sam z siebie, jedna z widzek opacznie zrozumiała jego słowa i stanęła w obronie jego partnerki.
Zachowywała się prostacko, chamsko, pijacko i głośno. W normalnych warunkach właściciel lokalu powinien usunąć taką osobę, ale w tym przypadku była to koleżanka właścicielki. Na scenie bywa różnie, ale takiego chamstwa nigdy nie widziałem - relacjonuje.
Zażenowany zachowaniem dziewczyny Daniel Midas przeprosił, podziękował i zszedł ze sceny. Kobieta nie dawała za wygraną i poszła za nim, a w całą sytuację zaangażowały się inne osoby z publiczności, stając w obronie stand-upera. Mimo interwencji zaatakował go także partner agresywnej widzki.
Ta dziewczyna zawołała swojego chłopaka i jak wspominałem, ja nie jestem dyplomatyczny, więc doszło do rękoczynów między mną a tym chłopakiem - mówi Plotkowi Daniel Midas.
Co ciekawe, ostatecznie to on wygrał konkurs, bo wściekli na dziewczynę widzowie, oddawali na niego głosy.
Trzeba przyznać, że Smith wybrał dość kiepski moment, aby przylać prowadzącemu Oscary. Kilkanaście minut po skandalicznym incydencie zdobył pierwszą w życiu statuetkę za pierwszoplanową rolę męską w filmie "King Richard: Zwycięska rodzina". Ale czy w kontekście napaści na Chrisa Rocka za kilka lat ktoś będzie jeszcze pamiętał o jego sukcesie?