• Link został skopiowany

Piękne życie, piękni ludzie. Georgina Rodriguez doczekała się serialu o sobie i, och, cóż to jest za serial! Bogactwo wylewa się z ekranu

Już pierwszy odcinek dostarcza niezapomnianych wrażeń i naprawdę złotych cytatów. Życie Georginy Rodriguez, partnerki Cristiano Ronaldo, to kraina mlekiem i miodem płynąca. I taki jest też sześcioodcinkowy serial o jej pięknym istnieniu.
Georgina Rodriguez i Cristiano Ronaldo
Fot. Georgina Rodriguez / Instagram

Więcej o hitach na Netflix znajdziesz na Gazeta.pl > > >

"Jestem Georgina" króluje na Netfliksie od kilku dni i zbiera dość mieszane recenzje. Serial o brylantowym życiu Georginy Rodriguez, dziewczyny znikąd, która dość nagle została partnerką jednego z najważniejszych piłkarzy na Ziemi, jest... no cóż. Jest dokładnie taki, jak się można spodziewać.

Zobacz wideo Georgina Rodriguez chciała pokazać, jak ćwiczy. Całe show skradła córka Cristiano Ronaldo

"Jestem Georgina" - każdy chciałby tak mieć, ale tu nie wystarczy "wstawać wcześniej, pracować więcej"

Towarzyszymy Georginie w jej życiu, które - jak sama przyznaje - wciąż przypomina jej sen. I to rzeczywiście jest trochę senne marzenie. Ostatecznie jakie są szanse, że sprzedawczyni z ekskluzywnego butiku zostanie nagle gwiazdą światowego formatu? Georgina jest w tym wszystkim naprawdę urocza i bez oporów przyznaje, że kiedyś tylko marzyła o tym, co ma teraz na wyciągnięcie ręki. Kiedyś sprzedawała ubrania od najlepszych projektantów na świecie, teraz sama je nosi. Przyjeżdżała do pracy autobusem, teraz lata prywatnym odrzutowcem. I tak się to życie Georginy kręci, głównie naokoło kolejnych przeprowadzek, wideokonferencji z Cristiano Ronaldo (piłkarz w domach przebywa rzadko), coraz liczniejszych (i to się chwali!) aktywności charytatywnych, trudnych wyborów najlepszych sukien na kolejne gale...

 

Z "Jestem Georgina" jest trochę tak, jak z "Żonami Hollywood / Miami", tylko te drugie ogląda się dla lekkiej rozrywki i śmiechu, a "Georgina" jest jak najbardziej na serio. Właśnie tak wygląda życie bogatych ludzi, którego nigdy nie doświadczymy. Gio po kilku latach związku z Cristiano już tak przywykła do tego, co się dzieje naokoło niej, że właściwie nie wyczuwa się w niej fałszu. Spotkanie z szefem Ferrari? Dzień jak co dzień. Wizyta w salonie Jean Paula Gaultiera? Lecimy, to tylko godzina drogi prywatnym odrzutowcem do Paryża. A potem rajd w Monako.

Georgina "Mamy w tym domu gówniane wifi" Rodriguez narzeka na zwykłe trudy

Jest taka cienka granica pomiędzy "wiem, że jestem superbogata, więc ponarzekam na zwykłe rzeczy, bo nadal jestem taka jak wy" a "wiem, że jestem superbogata, zrobię z tego show, bo oglądacie mnie dla rozrywki". Gio nadal mocno trzyma się podejścia, że pamięta, jak to jest nie mieć tylu pieniędzy, że można w nich pływać. Ale jest to tak sztuczne i tak słodkie, że ciężko to znieść dłużej niż przez dwa odcinki. A do finału przecież jeszcze aż cztery. Dlatego "Jestem Georgina" śmiało można oglądać w... przyspieszeniu, i to tym największym, jakie oferuje Netflix. Nie stracicie absolutnie NIC, o ile nie przyszliście tu oglądać naprawdę przepięknych ujęć kolejnych europejskich miast.

 

Gio nienachalnie wspomina, że teraz już nie przejmuje się pieniędzmi, ale nadal cieszy ze wszystkiego. A bardzo ucieszyła ją pierwsza birkinka, którą otrzymała od partnera na święta, bo "bardzo trudno ją dostać". Partnerka Ronaldo uprawia metodę skapywania bogactwa na jej najbliższe otoczenie. Jeśli mielibyście szczęście być w gronie jej bliskich znajomych, zanim otrzymała dostęp do niewyobrażalnych pieniędzy, być może skapnie wam jakiś naszyjniczek z brylantem albo pierścionek, torebka, koszula itp., itd. W jednym z odcinków towarzyszymy też partnerce piłkarza w jej aktywnościach charytatywnych, co oczywiście się chwali i jest zwyczajnie miłe, bo dopiero wtedy Georgina wreszcie jest w całych tych nagraniach zwyczajnie autentyczna i tak po ludzku - fajna.

Gio z uporem godnym lepszej sprawy podkreśla, że do bardzo wielu rzeczy doszła bardzo ciężką pracą (choć na stanowisku sprzedawczyni w butiku Gucci trudno - chyba - jest przesiąść się z autobusu do odrzutowca szybciej niż za kilka pokoleń) oraz wieloma wyrzeczeniami. W każdym odcinku zwraca uwagę na własne osiągnięcia, ale pomija jeden szczegół - nic z tego nie wydarzyłoby się od 2016 roku, gdyby nie boska interwencja Cristiano.

Ale spójrzcie sami na te fenomenalne złote myśli - streszczają one sześć odcinków serialu lepiej niż jakiekolwiek przemyślenia. Ja nawet nie ukrywam, że też tak bym chciała, bo musi to być piękne życie.

Przy przeprowadzce do innego mieszkania Georgina odpowiedzialna była za transport rzeczy. Okazało się, że musi zrobić selekcję, bo nie wszystko da się zabrać. Jest jednak jedna rzecz, której na pewno nie znajdziecie w nowym domu pary:

Nie chcę książek i rzeczy, które będą zbierały kurz.

Przed 2016 rokiem Georgina Rodriguez nie miała wielu okazji do lotów samolotem, ale kiedy poznała smak prywatnego odrzutowca, uznała, co następuje:

Odrzutowiec bardzo ułatwia życie. Nie zniosłabym dwóch godzin na lotnisku z Cristianem. Wolałabym nigdzie nie lecieć.
 

Narzekanie na zwykłe trudy, które również i nas dotykają w naszych nie-willach, to jedna z głupszych rzeczy, jakie robi Georgina. Nie brzmi w tym ani autentycznie, ani nawet zabawnie, kiedy do telefonu zwierza się matce, że na 20 routerów rozstawionych po całym terenie żaden nie dostarcza internetu do jej garderoby:

Mamy w tym domu gówniane wifi!

W serialu znajdziemy wiele słów od przyjaciół, współpracowników i rodziny Gio. Spytany o podejście celebrytki do ludzi pracujących, zatrudniony przez nią mężczyzna uznał ją poniekąd za "ludzkiego pracodawcę":

Nie jest egocentryczna. Pyta, co u mnie słychać, pyta o siostrzeńców, moją partnerkę.

Z jakiegoś powodu Georgina wciąż przypomina, że kiedyś nie miała nic. W nielicznych przebitkach rzeczywiście widzimy "prawdziwą" Gio, zabawną, bez nadęcia. Pozwala sobie wtedy m.in. na takie żarciki również z rodziny królewskiej z Monako:

"Biedaczka z Jaca" zaprasza księżną Monako na obiad!

Choć przez sześć odcinków Georgina zachowuje się, żyje i oddycha jak gwiazda, podążają też za nią tłumy, które dotykając jej ręki, dotykają poniekąd również Cristiano, sama Gio nadal nie uważa się za osobę sławną. A przynajmniej nie zawsze:

Nie myślę o sobie jako o kimś sławnym. Ale gdy gdzieś wychodzę, ludzie sprawiają, że czuję się jak ktoś znany.

Pean na cześć Georginy, której główną pracą jest bycie przepiękną partnerką swojego faceta, cieszy oko. Jest jednak dramatycznie napięty jak powierzchnia balonu. Gio, weź na luz, bo na razie wyszłaś na nowobogacką snobkę i zaraz chyba z tego wszystkiego pękniesz. I jeśli mieliśmy się dowiedzieć czegoś więcej z tego dokumentu, niż można się domyślić z Instagrama pary, to niestety - potwierdza się większość stereotypów, jakie łączone są z osobami, które nie muszą martwić się galopującą inflacją i pracą zarobkową.

Więcej o: