Małgorzata Rozenek jeszcze niedawno miała dość szwedzkich wakacji na kempingu i chciała wracać do domu lub chociaż do swojego ulubionego hotelu w Sztokholmie. Chwilowy bunt prowadzącej w sieci własne reality show celebrytki zniknął wraz z pojawieniem się na niebie oczekiwanego przez nią od kilku dni słońca.
Gosia nabrała werwy i wraz z rodziną zapuściła się w las, by dotrzeć nad jezioro i łowić ryby. Po drodze napotkała też inne zwierzęta, których obecność zachwyciła ją na tyle, że mimo planowania tymczasowej "przeprowadzki" do hotelu, postanowiła jednak pozostać na kempingu jeszcze dwie noce. Gwiazda doceniła naturę?
Na tyle dobrze nam było, że zdecydowaliśmy się zostać na kolejne dwie noce na kempingu. Ma to swój niesamowity urok. (...) Jest to innego rodzaju wypoczynek niż pojechanie do hotelu, ale jest coś niesłychanie odświeżającego i takiego szlachetnego w takim rodzaju odpoczywania - wyznała.
Żona Radosława Majdana chciała na moment odsapnąć od "mało luksusowych" okoliczności, na które przystała, zamieszkując w kamperze. Marzyła o tym, by przenieść się do hotelu i jak "cywilizowany" człowiek obejrzeć w spokoju finał Euro 2020. Ostatecznie zrezygnowała z tego pomysłu. Dlaczego?
Celebrytka widocznie powoli przywyka do nowych warunków i między innymi dzięki "spotkaniu z żabą" przymyka oko na to, że nadal będzie musiała samodzielnie zadbać o wyżywienie dla męża i trzech synów czy zmywać naczynia, zamiast wygodnie stołować się w drogich restauracjach. Gonia zdecydowała: "Zostajemy!".
Nie jedziemy do hotelu. Potem myśleliśmy, żeby jechać gdzieś indziej, ale mówimy: w d*pie, tu jest fajnie, tu są żaby, koty i inne zwierzaki - oznajmiła na InstaStories.
Rozenek, oprócz uciech ze spotkań z niezwykłymi dla niej stworzeniami, mogła również doświadczyć przyjemności z łowienia ryb. Myślicie, że ta podróż odmieni życie Gosi?