65. Konkurs Piosenki Eurowizji odbywa się podczas pandemii. Organizatorzy podejmują jednak wszelkie kroki ostrożności, by zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa. Z tego powodu wszyscy uczestnicy regularnie poddają się testom na COVID-19. Niestety, to nie jest w stanie uchronić przed zakażeniem. Nie zobaczymy występu na żywo Dadiego Freyra, który miał reprezentować Islandię.
Niestety, przedstawiciele Islandii nie mieli tyle szczęścia, co Rafał Brzozowski, w którego ekipie również wykryto zakażenie. Podano do wiadomości, że jedna z osób z delegacji Islandii otrzymała pozytywny wynik testu PCR. Wszyscy musieli udać się na kwarantannę, zaś ponowne testy znowu wypadły pozytywnie. W takim wypadku półfinałowy oraz finałowy (o ile tak zdecydują swoimi głosami widzowie) występ grupy Dadiego Freyra zostanie zastąpiony nagraniem z ich próby.
Okazuje się, że wszyscy przedstawiciele Islandii przed przystąpieniem do konkursu Eurowizji zdecydowali się na szczepienie preparatem Johnson&Johnson, jednak jak wiadomo, żadna szczepionka nie zapewnia 100 proc. skuteczności.
Ten sam los niemalże spotkał również Rafała Brzozowskiego. Niedawno pojawiła się informacja, że wśród polskiej delegacji także pojawił się przypadek zakażenia koronawirusem. Z tego powodu zabrakło Rafała Brzozowskiego na turkusowym dywanie podczas ceremonii otwarcia konkursu. Wokalista musiał odbyć kwarantannę w hotelu, ale na szczęście miał negatywny wynik kolejnego testu na COVID-19 i będzie mógł wystąpić na scenie w najbliższy czwartek.
Za nami pierwsza część gali. 20 maja na scenie mają wystąpić pozostałe kraje w drugim półfinale Eurowizji.