Anna German zachwycała głosem o niezwykłej barwie i dużej skali. Została nazwana "białym aniołem polskiej piosenki" i tym samym stała się legendą estrady. Ma na swoim koncie takie przeboje, jak "Człowieczy los" czy "Tańczące Eurydyki". Jej utwory nadal są nucone w Polsce, Rosji, Włoszech, Japonii i Stanach Zjednoczonych. Niestety kariera i szereg sukcesów nieustannie przeplatały się z rodzinnymi dramatami. Mimo przeciwności losu i braku taryfy ulgowej, żyła tak, jak śpiewała: "Uśmiechnij się".
Anna German urodziła się 4 lutego 1936 roku w Ugrenczu (kiedyś miasto należące ZSRR, dziś znajdujące się w Uzbekistanie). Ojciec German, Eugen Hörmann urodził się w Łodzi, ale jego przodkowie pochodzili z Niemiec. Natomiast matka, Irma Berner, wywodziła się z holenderskich menonitów, których do Rosji sprowadziła caryca Katarzyna II. Z powodu różnorodności kulturowych w rodzinnym domu wokalistki mówiono aż w trzech językach - fryzyjsku, niemiecku i rosyjsku.
Niestety szczęście nie trwało długo. Gdy Anna German miała zaledwie dwa lata, a jej matka była w ciąży z drugim dzieckiem, ojca aresztowano pod zarzutem szpiegostwa, a rok później został rozstrzelany. Rodzina o śmierci Eugena dowiedziała się w 1956 roku - czyli dopiero 18 lat później.
Tuż po porodzie syna matka Anny German razem z dziećmi została zesłana do Kirgistanu. Trudne warunki, w których przyszło im mieszkać, spowodowały, że chłopiec zachorował na szkarlatynę. W wyniku choroby i braku odpowiedniej pomocy medycznej zmarł w wieku zaledwie dwóch lat.
Wkrótce potem Irma ponownie wyszła za mąż. Jej wybrankiem został Herman Gerner. Irma przyjęła jego nazwisko, ale z niewiadomych powodów zmieniła pierwszą literę - z Gerner na Berner. Następnie w 1946 roku matka Anny złożył dokumenty repatriacyjne i wraz z córką i matką wyjechała do Polski. Tam miały rozpocząć nowe życie.
W drodze do Polski usłyszały od żołnierza Armii Czerwonej, który przyjmował ich dokumenty - "Nie myślcie, że tam wam będzie lepiej". Mimo to kobiety się nie poddały i zamieszkały we Wrocławiu.
Anna German już jako mała dziewczynka umiała dobrze śpiewać i marzyła o karierze artystycznej, jednak nieustannie zapracowana matka nie podzielała marzeń córki. Dlatego też Anna poszła na studia geologiczne, które swoją drogą ukończyła z wyróżnieniem.
O jej słowiczym głosie trudno jednak było zapomnieć. Przed występowaniem na scenie młodą kobietę zatrzymywała tylko jedna rzecz - kompleksy, głównie spowodowane wysokim wzrostem - 184 cm. Przełamała się po występie we wrocławskim "Kalamburze". To wtedy stało się jasne, że takiego talentu nie można zmarnować. Karierę rozpoczęła w 1963 roku, gdy zdobyła drugą nagrodę na III Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Sopocie za utwór "Tak mi z tym źle". Niecały rok później odniosła kolejny sukces na Festiwalu Piosenki w Opolu. Jej "Tańczące Eurydyki" zdobyły drugą nagrodę. Ta sama piosenka została jeszcze dwukrotnie uhonorowana w Sopocie w 1964 roku.
Gdy wszystko się wspaniale układało, życie napisało jej dramatyczną historię. Pasmo sukcesów przerwał wypadek samochodowy. Po recitalu w Forii tuż po północy przedstawiciel CDI, Reanto Serio, postanowił, że na następny koncert do Mediolanu wyjadą od razu po występie. 20-letni kierowca, który także poprzedniej nocy nie spał, przegrał walkę ze zmęczeniem i zasnął za kierownicą.
On sam nie odniósł większych obrażeń, ale Anna, która od zawsze obawiała się podróży samochodowych, wypadła przez przednią szybę. Miała liczne złamania kończyn, uraz kręgosłupa, klatki piersiowej i wstrząs mózgu. Dodatkowo na pomoc czekała aż do rana. Matka i narzeczony Zbigniew Tucholski niemal od razu otrzymali wizy i paszporty, aby móc przyjechać do Włoch.
Po długiej rekonwalescencji i nieustannej walce o powrót do zdrowia Anna przeszła kolejne załamanie. Tym razem była potrzeba pomoc psychoterapeuty.
Ania była moją pacjentką […]. Na skutek złamania obojczyka, kości ramieniowej i udowej miała w gipsie lewą kończynę dolną i górną oraz klatkę piersiową. 20 grudnia rozpoczęliśmy rehabilitację polegającą na pionizacji przy łóżku […]. Początki były bardzo trudne. Ania mdlała, a jednocześnie udawała, że nic się nie dzieje - czytamy w książce Marioli Pryzwan "Anna German we wspomnieniach".
Pełne zdrowie odzyskała dopiero po trzech latach. We wszystkim pomógł jej przyjaciel i ukochany Zbigniew Tucholski, który nie opuszczał jej na krok. Mężczyzna z ogromnym oddaniem opiekował się Anną.
Anna German w 1972 w Zakopanem wzięła ślub z Tucholskim. Przyjęcie było bardzo skromnie, a para nie zaprosiła nawet rodziny. Na świadków poprosili przypadkowych znajomych. Dlaczego? Już wtedy ze ślubów robiono medialne przedstawienie, czego German za wszelką cenę chciała uniknąć. Małżeństwo z ukochanym dodało jej skrzydeł.
Na początku lat 70. Anna znów zaczęła żyć pełnią życia i koncertować. Jej wielki powrót do muzyki był spektakularny. Radziecki rynek ją pokochał, zdobyła ogromną popularność. Gdy wracała na estradę, nie wiedziała jeszcze, jak niewiele czasu jej zostało.
Kiedy rozpoznano ją w Moskwie podczas zakupów, tłum dosłownie "runął na nią" i artystce groziło zadeptanie przez wielbicieli. Ostatecznie sklep zamknięto, a artystkę wypuszczono tylnym wyjściem - pisze Stanisław Koper.
Anna German koncertowała bardzo dużo. Podczas jednego z występów poczuła silny ból w nodze. Po specjalistycznych badaniach okazało się, że nie było to jedynie przemęczenie. U artystki zdiagnozowano złośliwy nowotwór kości.
Jednak nawet taka diagnoza nie zatrzymała jej kariery. Mimo choroby wzięła udział w turnee po Antypodach. Jej stan każdego dnia się pogarszał, ale nie przyjmowała pomocy onkologów.
Jak spekulują biografowie, Anna German większym zaufaniem darzyła rady z zakresu paramedycyny. Ostatnie miesiące swojego życie spędziła w domu i poświęciła się muzyce. Praktycznie na łożu śmierci nagrała "Psalm 23", "Hymn do miłości według świętego Pawła" i modlitwę "Ojcze nasz".
German zmarła 25 sierpnia 1982 roku na mięsaka kości. Została pochowana na cmentarzu ewangelicko-reformowanym w Warszawie.