To nie ma być wyraz zawiści wobec osób, które w obecnych - bardzo trudnych czasach dla większości - finansowo stać na to, żeby pojechać na drugi koniec świata i tam spędzić kilka tygodni. Nie chodzi nam o to, żeby piętnować zamożnych i zazdrościć im wakacji pod palmami w zimie. Jest jednak kilka kwestii, które w przypadku pandemicznych wakacji naszych polskich celebrytów wyjątkowo smucą i sprawiają, że można powiedzieć: Zawiedliśmy się na was. Dlaczego? Najpierw trzeba cofnąć się o rok.
Jest koniec stycznia 2020 roku. Do Polski dotarły już niepokojące informacje z Chin, głośno mówi się o tym, że bardzo zakaźna choroba płuc zbiera żniwo w Wuhan, ma potencjał rozprzestrzenienia się na cały świat. W Polsce co prawda nieszczególnie ktokolwiek z decyzyjnych osób się tym przejmuje, ale my ze znajomymi już wtedy rozmawialiśmy z niepokojem, co przyniesie przyszłość. Co przyniosła, zobaczyliśmy bardzo szybko zaledwie miesiąc później.
W połowie marca Polska stała się krajem zamkniętym. Biura, które mogły, przerzuciły się na pracę zdalną. Rząd udawał, że panuje nad sytuacją nie do opanowania. Pojawiły się apele o siedzenie w domu, zaś osoby o dużej rozpoznawalności i wpływie na innych dołączyły do tych wezwań. Wszyscy karnie siedzieliśmy w domach, piekliśmy chleby, martwiliśmy się, że w osiedlowym spożywczaku zabrakło drożdży i obserwowaliśmy, jak każdego dnia rośnie liczba zakażeń. Gwiazdy piekły razem z nami, opowiadały wieczorami dzieciom bajki, śpiewały koncerty, robiły zbiórki i zabawiały "pandemicznymi" wyzwaniami. Nawet ci, co utknęli za granicą, cieszyli się waszym - czytelników - wsparciem, kiedy musieli przejść obowiązkową kwarantannę po szczęśliwym powrocie do kraju. Granice zamknięto, wszyscy znaleźliśmy się na jednym wozie.
Dla wielu ludzi obserwacja, jak inni - również znani - radzą sobie w trudnych sytuacjach, jest szansą na nauczenie się radzenia sobie ze swoimi problemami i stworzenia strategii przetrwania przez naśladownictwo - czytamy w poradniku wydany przez Newport Academy o wpływie celebrytów na młodzież.
Wiosna 2020 była inna niż wszystkie, ale myślę, że było nam łatwiej to przetrwać i dostosować się do tych wszystkich wyrzeczeń, zakazów, nakazów, obostrzeń, kiedy wiedzieliśmy, że nie jesteśmy w tym sami. Że to nie tylko my musimy "zostać w domu", ale wszyscy równo - biedni i bogaci, sławni i "szare myszy", kierownik i podwładny. Pandemia dotknęła nas wszystkich tak samo i na kilka miesięcy wypłaszczyła strukturę społeczną, z jaką mamy do czynienia w normalnych czasach. Brak lekarstwa sprawił, że nawet zasobność portfela nie chroniła przed poważnym zachorowaniem na COVID-19. Baliśmy się, że świat straci Toma Hanksa, płakaliśmy za Dariuszem Gnatowskim, czytaliśmy o pięknych i zdolnych, którzy zapadali na koronawirusa i tracili zdrowie oraz - na szczęście rzadko - życie. Łączyliśmy się z nimi wszystkimi w bólu, bo dotykało to nas wszystkich po równo - i było to wyjątkowo szczere i prawdziwe. Co takiego stało się, że teraz niektóre nasze polskie gwiazdy postanowiły, że wystarczy tego jechania na jednym wózku z pozostałymi obywatelami?
Wyjazdy w czasie pandemii obecnie nie są zakazane. To jest fakt. Nawet nie będziemy ukrywać, że mając taką możliwość, sami całkiem serio byśmy ją rozważali. Kto wie, być może nawet też skorzystalibyśmy z opcji "wylot w miejsce, które nie wymaga testów na COVID-19". Hasła "wyjazd bez testów", "wakacje a test na koronawirusa", "wyjazd COVID-19" od momentu otwarcia granic biją rekordy popularności w Google. I tak jak jeszcze w wakacje było to zrozumiałe - wszyscy chcieliśmy odpocząć, łudziliśmy się, że druga fala jednak nie przyjdzie, że nie będzie takiej sytuacji, jaką mamy obecnie, tak teraz, w okresie jesienno-zimowym, ma to już o wiele mniej wytłumaczenia.
Nasi celebryci tłumnie opuścili późną jesienią Polskę i zostawili nas tu, na miejscu, uwięzionych w kolejnych lockdownach. Jakby zupełnie stracili wyczucie, co godzi się zrobić w takiej sytuacji i jaki wpływ mają ich działania na innych.
Na celebrytach ciąży o wiele większa odpowiedzialność. My też moglibyśmy wyjechać. Jednak nie robimy tego nie tylko ze względu na braki finansowe, ale również ze względu na... pewną dozę odpowiedzialności, choć wpływ każdego z nas w redakcji na innych jest prawie zerowy - odpowiadamy sami za siebie i naszych bliskich, ale nie jesteśmy na świeczniku i nie kreujemy postaw. Moglibyśmy wyjeżdżać. Pewnie niektórzy z waszych znajomych tak robią (wśród moich też się tacy znajdą).
Wyjeżdżając na drugi koniec świata, celebryci działają jak reklama biura podróży o ogromnym zasięgu. Nieważne, czy są tam całkowicie prywatnie, czy też ktoś im płaci za to, że w swoich mediach społecznościowych reklamują później hotel. Zasięgi gwiazd sprawiają, że przestają być osobami prywatnymi w czasie wypoczynku, odpowiedzialnymi tylko za samych siebie i swoich bliskich. Prezentując siebie pod palmami w środku kolejnej fali pandemii namawiają obserwujących ich ludzi do podobnego zachowania - nie muszą tego nawet wyrażać wprost. Kreują pewne postawy, które potem przekładają się na nasze działania i nasz tok myślenia.
Nieważne, czy obserwujesz Małgorzatę Rozenek w mediach społecznościowych, czy też widzisz ją tylko w nagłówkach. WIESZ, że wyjechała i wypoczywa na (niewątpliwie) zasłużonych wakacjach. I choć wcześniej o tym nawet nie myślałeś, to teraz jednak gdzieś w głębi duszy masz przekonanie, że sam też byś chętnie wyjechał... A stąd jest już bardzo blisko do realizacji tego pragnienia, bowiem im częściej przeglądasz internet, tym częściej zauważasz Małgosię pod palmami, tym bardziej zaczynasz czuć, że też POTRZEBUJESZ tego wyjazdu, niezależnie od wszystkiego, co dzieje się wokół. To oczywiście nie musi być od razu Meksyk, jest wiele ofert, które są w zasięgu portfela, ale właśnie kilkunastoma swoimi zdjęciami na Instagramie, których być może nawet nie przejrzałeś, Małgosia zasiała w Tobie ziarno potrzeby.
I gdyby była to jeszcze tylko jedna Małgosia Rozenek, pewnie jej wpływ na Twoje decyzje nie byłby aż tak przemożny. Jeśli jednak rozejrzysz się, to szybko okaże się, że poza granicami kraju, kiedy w Polsce dzieje się to, co się dzieje, w pięknych okolicznościach przyrody wypoczywają liczne gwiazdy - i to te najważniejsze, jeśli chodzi o ich wpływy na wszystkich nas, czy tego chcemy, czy nie. Biznesy upadają, codziennie w Polsce umiera tylu ludzi, co w katastrofie Boeinga 747 (!każdego dnia!), dzieciaki zamknięte w domach w nauce zdalnej właśnie tracą swoje życiowe szanse, a jeszcze na domiar złego aura pogodowa nie sprzyja i jak na złość musi być taka, jak w piosence Kazika, gdzie tylko "zimno i pada, zimno i pada". Ale wszystko to nie dotyczy gwiazd. One, po pierwszej fali solidarności, są już daleko od nas, oddaliły się i odcięły od tej zbudowanej początkowo wspólnoty.
Nie musisz oglądać kolejnych InstaStories Blanki Lipińskiej, żeby jej wybory życiowe miały wpływ także na Ciebie. Wystarczy, że robi to Twoje dziecko. Nie musisz obserwować, co w Tulum znowu robi Natalia Siwiec - wystarczy, że robi to Twoja partnerka. Nie musisz oglądać meksykańskich wojaży Fit Lovers - wystarczy, że ogląda je Twój chłopak. Wszyscy twoi bliscy zostają przez wybory życiowe celebrytów "zakażeni" aspiracjami, które później, jak wirus, przeniosą się także na Ciebie. Największy wpływ mają oczywiście na dzieci i nastolatków, ale przecież który rodzic nie chce uchylić nieba swojemu dziecku? Celebrytka z ekranu telefonu Twojego dziecka ma na Ciebie wpływ o wiele większy, niż myślisz.
Naukowcy wielokrotnie badali to zjawisko na różne sposoby. Wyznaczono nawet kilkanaście mechanizmów, które działają, kiedy obserwujemy życie celebrytów. To na nich patrzymy, kiedy chcemy zobaczyć, jak inni zachowują się w podobnych sytuacjach - jednak celebryta działa tu jak pełnia księżyca w czasie obserwowania nieba. Nie zobaczymy innych gwiazdek i gwiazdozbiorów, innych opcji, bo celebryta przysłoni je swoim blaskiem i wpływem. Kupujemy dobra, którymi otacza się gwiazda, bo dzięki temu czujemy się bliżej jej świata. Uważamy ich za ludzi sukcesu, dzięki czemu chętniej patrzymy na ich działania z przymrużeniem oka na wady (efekt aureoli).
Wykazano wręcz, że oglądanie reklam z celebrytami wpływa na tę część mózgu, która potem odpowiada za pozytywne skojarzenia. Tak samo działają polecenia od celebrytów konkretnych produktów, miejsc, czynności... Wszystko to jest przebadane neurologicznie i ma wpływ na zwykłych ludzi. Mechanizmów jest w sumie 14 i badano je głównie w odniesieniu do tego, jak gwiazdy wpływają na nasze wybory życiowe jeśli chodzi o ochronę zdrowia.
Wiedząc to wszystko, inaczej patrzy się na wakacje na Malediwach, Zanzibarze czy w innym miejscu na Ziemi. Ale jest też dodatkowy problem, etyczny.
Czy celebryci zdają sobie sprawę z wpływu, jaki mają ich działania oraz z wpływu na myślenie ludzi - pytają badacze opisujący etykę celebrytów i ich rosnący wpływ na społeczeństwo - Chong Ju Choi i Ron Berger ("Journal of business Ethics", "Ethics of Celebrities and Their Increasing Influence in 21st Century Society", 2010).
Ale jest jeszcze jedna strona tego medalu. Gwiazdy wyjeżdżają, bo mogą, bo nikt im tego nie zabrania, granice są otwarte, zaś tak naprawdę nikomu nic do tego, jak ktoś wydaje swoje pieniądze. I wszystko to jest prawda, gdyby nie to, że celebryci nie jadą też w przypadkowe miejsca - to miejsca, do których obecnie można pojechać, ponieważ one turystycznie umierają i chwytają się wszystkich opcji, dzięki którym przyciągną więcej ludzi. Nie wymagają testów na COVID-19, bo to dodatkowy problem dla turysty. Ryzykują życiem własnych obywateli bo... nie bardzo mają inne wyjście, jakkolwiek brutalnie by to nie brzmiało. Jednocześnie jednak nikt nie rozkazuje wyjeżdżać na Zanzibar - skoro jakoś większość z nas potrafi się powstrzymać, zaciskając zęby, to może i tutaj gwiazdy mogłyby wykazać się odrobiną wsparcia.
Można odnieść wrażenie, że nasi polscy celebryci oblali egzamin z drugiej (a podobno już i trzeciej) fali pandemii. Początkowa solidarność z 2020 roku zniknęła i znowu mamy podział na "my / oni". Może jednak uda nam się uchronić przed ich wpływem, jeśli będziemy wiedzieli, jak on działa. Zaś celebrytów zachęcamy do zadania sobie pytań: czy zdają sobie sprawę z tego, jak przemożny wpływ mają ich działania na ludzi? Czy mają świadomość tego, jak wielu ich ogląda? I nie jest to tylko kwestia przeliczenia nas, wyświetlających ich reklamy, na złotówki. To kwestia kulejącej odpowiedzialności społecznej, nad którą wypadałoby popracować. Tego w 2021 im życzymy - a tymczasem udanego wypoczynku.