Małgorzata Opczowska zdobyła popularność, debiutując kilka miesięcy temu na antenie programu śniadaniowego TVP "Pytanie na śniadanie". Opczowska zastąpiła w show Marcelinę Zawadzką, która została odsunięta od programów TVP. Gospodyni formatu jest aktywna w mediach społecznościowych, gdzie publikuje głównie kadry z planu zdjęciowego. Ostatnio jednak pochwaliła się też fotografią, na której pozuje ze swoim synem, Maksem. Teraz nieco bardziej ośmielona, opowiedziała na łamach "Rewii" nieco więcej na temat choroby pociechy.
Małgorzata Opczowska jest dumna ze swojego syna. Cieszy się, że chłopiec ma swoje pasje.
Z tym gościem mogę lecieć nawet w kosmos. Wspólne pasje! I tyle się jeszcze muszę nauczyć o układzie słonecznym - napisała pod serią fotografii, na których widać chłopca.
Okazuje się jednak, że Opczowska przed laty przeżyła chwile grozy. Stan zdrowia czteromiesięcznego wówczas Maksa był ciężki.
Czuwałam przy nim, cały czas tuliłam go, by mimo podłączonych kroplówek czuł ciepło i bicie serca mamy. Lekarze nie mieli pojęcia, skąd wziął się ten stan zapalny. Maks miał ponad 42 stopnie gorączki, modliłam się i prosiłam bliskich o modlitwę - mówiła w rozmowie z Rewią.
Diagnozy lekarzy nie dawały młodej mamie wielkich nadziei.
Na pytanie co dalej z moim synkiem, lekarka odpowiedziała mi: Musi go pani kochać i popatrzyła na mnie wymownie - opowiadała Opczowska.
Ostatecznie organizm chłopca była na tyle silny, że zwalczył chorobę. Podobno tę miała wywołać jakaś tropikalna bakteria. Dla prezenterki wspomnienie tamtych wydarzeń nadal jest bardzo trudne.
Organizm Maksa okazał się silny. Jestem pewna, że to zahartowało go na przyszłość. Natomiast mnie wciąż trudno wracać do tego strasznego czasu - przyznała.
Na szczęście Maks jest dziś zdrowym i rezolutnym chłopcem.