• Link został skopiowany

Robert Makłowicz o aferze szczepionkowej: Nadęta i rozdęta. Oberwało się antyszczepionkowcom i rządowi [PLOTEK EXCLUSIVE]

Robert Makłowicz w ramach akcji Śląskiego Uniwersytetu Medycznego zachęca wszystkich do szczepień na COVID-19. W rozmowie z nami zdradził, co myśli na temat tego, jak w Polsce przebiegają szczepienia i opisywanych szeroko przypadkach artystów, którzy przyjęli już dawki preparatu poza kolejnością narzuconą przez rząd.
Robert Makłowicz
KAPIF

Robert Makłowicz został ambasadorem akcji "COVID zabija - szczep się", której inicjatorem jest Śląski  Uniwersytet Medyczny. Krytyk kulinarny w krótkim filmiku, który rozprzestrzenia się w sieci jak burza, zachęca wszystkich do przyjmowania szczepień i przyznaje, że sam również chce przyjąć preparat.

Teraz w rozmowie z nami znany podróżnik zdradził kulisy tej współpracy i przyznał, że kiedy usłyszał, że ma szanse stać się twarzą kampanii promującej szczepienia na COVID-19, nie wahał się ani chwili. W pół godziny stworzył i wysłał nagranie, które znalazło się w mediach społecznościowych Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. 

Zadzwonił do mnie pan profesor ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego i zapytał, czy nie nagram jakiegoś krótkiego filmiku promującego szczepienia i od razu się zgodziłem. Chciałem tylko zaznaczyć, że nie zostałem zaszczepiony i nie wiem, kiedy zostanę. (...) Chciałbym jak najszybciej, ale nie mogę się jeszcze zapisać. Takich jak ja jeszcze nie przyjmują na listy - powiedział w rozmowie z Plotkiem.

Robert Makłowicz: Są bzdury, z którymi się nie polemizuje

Każdy, kto choć trochę zna twórczość Roberta Makłowicza, wie, że kulinarne zmagania podróżnika i opowiadane przez niego anegdoty mogą poprawić humor. Niestety, przemyślenia podróżnika na temat antyszczepionkowców, choć trafne, nie są już są już tak optymistyczne. 

Żyję na tym świecie już jakiś czas i wiem, jakie jest znaczenie szczepień. Szczepiono mnie m.in. na gruźlicę. Dzięki szczepieniom ta choroba już nie występuje masowo. Już pewnie Mann nie napisałby "Czarodziejskiej góry", bo dzięki szczepieniom problem gruźlicy znikł. Problem polio czy jeszcze paru innych chorób wirusowych dzięki szczepieniom nie istnieje, więc dlaczegoż ta szczepionka miałaby być inna? Że czipy wszczepiają?

- śmiał się, a później dodał: 

Są rzeczy, na które się nie reaguje, są bzdury, z którymi się nie polemizuje. 

Krytyk kulinarny podkreślił też, że przyczyną strachu przed szczepieniami jest niewiedza, która rodzi kolejne absurdalne teorie spiskowe. Taki mechanizm istniał od zawsze, jednak teraz ma się świetnie, a sprzyja temu internet. 

My tego nie pamiętamy, ale wystarczy memuary poczytać. Ludzie twierdzili, że jak się pojawią automobile, czyli protoplaści samochodów, to krowy przestaną się cielić i dawać mleko. A aeroplany miały powodować wśród ludzi straszliwe straty. Ludzie bali się energii elektrycznej. Zawsze nowe wywołuje pewien lęk. To jest zrozumiałe, tylko że kiedy nie było internetu, te teorie nie pleniły się z taką szybkością, z jaką plenią się w tej chwili. Trudno z tym wszystkim polemizować, skala bzdur jest tak wielka. (...) Moim zdaniem obowiązkiem każdego światłego człowieka jest promować rozum, a rozum stoi za szczepionkami, czy komuś się to podoba, czy nie. 
Zobacz wideo

Makłowicz zaznaczył, że rozumie tych, którzy obawiają się potencjalnego ryzyka czy skutków ubocznych szczepionki, jednak ryzyko jest nieodłączną częścią medycyny. Obawa przed nim nie może paraliżować ludzi:

Co do ryzyka, to tak, jak powiedziałem w nagraniu - oczywiście, że istnieje pewne ryzyko, tak jak istnieje ono podczas brania zastrzyku w dziąsło u stomatologa. Czasem okazuje się, że ktoś jest na przykład uczulony. Czy w związku z tym mamy nie wyrywać, nie leczyć zębów? Nie poddawać się operacjom chirurgicznym, bo można umrzeć po narkozie? - pytał retorycznie. 

Robert Makłowicz o "aferze szczepionkowej": Nadęta i rozdęta

Robert Makłowicz zdradził też, co myśli o tzw. "aferze szczepionkowej", której głównymi postaciami są osoby związane z kulturą i sztuką, a które dostały szczepionkę na COVID-19, mimo że nie należą do grupy zero, która ma ją przyjąć w Polsce w pierwszej kolejności. W grupie zero znajdują się m.in. lekarze i pielęgniarki.

W tej chwili ta afera jest nadęta i rozdęta. Powołuje się komisje, nakłada się kary na Warszawski Uniwersytet Medyczny, a ja się pytam, czy ktoś nałożył kary za respiratory [mowa o respiratorach, które Ministerstwo Zdrowia kupiło za 200 mln złotych od byłego handlarza bronią, ale nie dostało większości sprzętu - przyp. red.]? - retorycznie pytał publicysta. 

Pisarz zaznaczył, że choć artyści mogli mieć dobre intencje, to zawiodła organizacja. 

Te osiemnaście osób prawdopodobnie było przekonane, że w dobrej wierze to robi, by propagować szczepienia, dawać przykład innym - mówił, a później dodał: Z pewnością była to pewna niezręczność, w sensie organizacji. Z tym się zgadzam. 

Robert Makłowicz o "narodowej" akcji szczepień: To jest jakiś nonsens

O ile podróżnik znajdował zrozumienie dla zaszczepionych artystów, o tyle nie miał go do polityków, którzy są odpowiedzialni za organizację szczepień. Poszło głównie o semantykę. Makłowicz zauważyła, że wszystko, co związane z epidemią, w tym sczepienia, zawiera epitet "narodowe". Takie nazewnictwo jest szkodliwe, bo wyklucza znaczną część polskiego społeczeństwa. 

Narodowa akcja szczepień, to znaczy, że co? Że obywatele polscy z Opolszczyzny - Niemcy, albo obywatele polscy z Białorusi czy też obywatele polscy z okolic Koszalina - potomkowie tych, których przesiedlono w ramach akcji "Wisła" - nie będą poddani szczepieniom, bo to "narodowa" akcja? To jest jakiś nonsens! - grzmiał.
Dlaczego nie "obywatelska"? W Polsce mamy obywateli, którzy z dziada pradziada, którzy tu mieszkają, są obywatelami Polski, ale są Białorusinami, Niemcami czy Ukraińcami. Czy to oznacza, że ta akcja szczepień ich nie dotyczy? Wszystko musi być narodowe? Mamy tu sprzężenie całej masy idiotyzmów, musiałbym napisać książkę, żeby móc z nimi wszystkimi polemizować - usłyszeliśmy.

Musimy przyznać, że chętnie przeczytaliśmy taką pozycję, w której podróżnik analizuje obecną sytuację polityczną i to, jaki wpływ miała na nią historia. W końcu Robert Makłowicz nie tylko zna się na kuchni, ale studiował też historię i prawo. 

Więcej o: