Agnieszka Pilaszewska podzieliła się na swoim koncie w mediach społecznościowych informacją o stanie zdrowia mamy. Okazuje się, że kobieta dwa tygodnie temu miała trzeci udar - przy wysokiej temperaturze ciała pogotowie zostawiło ją w domu. Jakiś czas temu zmarła z kolei teściowa aktorki. Pilaszewska uważa, że bagatelizowanie zgłoszeń przez pogotowie może mieć tragiczne skutki i należy się temu sprzeciwić - niezależnie od sytuacji, jaka panuje w kraju.
Agnieszka Pilaszewska znana z roli Aliny Krawczyk z "Miodowych lat" na swoim Instagramie podzieliła się osobistym wpisem. Widać, że wyraźnie zirytowana aktorka nie wytrzymała. Nie traciła też czasu na ubieranie swoich myśli w delikatniejsze słowa i wrzuciła do sieci mocny wpis. Zaczęła niewinnie - nawiązała do swojej młodości i wspomnienia, że jej mama rzadko bywała w domu
Głównie pamiętam to, że pracowała. Harowała jak wół. Jako choreograf prowadziła dziesięć młodzieżowych zespołów równolegle. Harcerski, ludowy, cygański, dla małych i dużych. Pracowała w niedziele i święta. I przez cały ten czas opłacała składki zdrowotne - zaczęła Pilaszewska.
Okazuje się, że wspomnienie młodzieńczych lat jest tylko pretekstem do dalszej historii i tego, co obecnie dzieje się w życiu jej rodziny.
Kiedy dwa tygodnie temu miała trzeci udar i temperaturę 39,5, pogotowie zostawiło ją w domu. Można ją było „leczyć” domowymi sposobami i teleporadą. Pierwszy antybiotyk do dupy, drugi nietrafiony. Osłabienie, zagubienie w rzeczywistości. W sierpniu straciłam teściową. Temperatura 39.0, lekarz zaordynował zinat. Pogotowie stwierdziło odwodnienie i zostawiło w domu. Po paru godzinach drugie się zlitowało i zabrało do szpitala, wyrok: krwiak podoponomózgowy (może nie tak się pisze, nie wiem).
Agnieszka skierowała się do fanów i zaapelowała:
Opamiętajmy się. To z naszych pieniędzy opłacani są wszyscy urzędnicy w tym... państwie. Zacznijmy od nich w końcu wymagać. Nie miejmy litości tak, jak oni nie mają. Rozliczajmy tak, jak oni nas rozliczają, patrzmy im na ręce równie intensywnie, jak oni patrzą. Państwo to forma ORGANIZACJI SPOŁECZEŃSTWA. Więc zorganizujmy się jako społeczeństwo na nowo. Albo - módlmy się o krótkie życie z trzema lekkimi pobytami w szpitalu i jednym sanatorium max - podpisała wkurzona aktorka.
Zobacz też: Co się wydarzyło na planie "Rancza"? Aktor aż płakał. "Ścisnęło mnie za gardło"