Meghan Markle i książę Harry kilka miesięcy temu zdecydowali się na życie z daleka od królewskiego dworu. Jednym z powodów była zarówno potrzeba prywatności, jak i normalności. Rzeczywistość pokazała jednak, że mediom trudno rozstać się z Sussexami, a na licznych portalach internetowych pojawiają się kolejne informacje dotyczące życia księżnej oraz księcia.
Jakiś czas temu głośno było o tym, że Harry zostawił Meghan na trzy dni i wrócił do imprezowania. Mało tego, jak wynika z doniesień, książę bawił się w towarzystwie młodszym od niego o nawet piętnaście lat. Wiele mówi się także o kulisach sporu w brytyjskim pałacu, a w szczególności o konflikcie między Meghan Markle i Kate Middleton. Jak mogliśmy ostatnio przeczytać na okładce "New Idea", żona księcia Williama ma dosyć oszczerstw ze strony Meghan.
Eksksiężna od samego początku miała problem z wpasowaniem się w kanon członkini rodziny królewskiej, a brytyjskie tabloidy szeroko komentowały każdą wpadkę amerykańskiej rozwódki, co też nie pomagało Meghan w odnalezieniu się w nowej roli. Nie od dziś wiadomo, że życie na dworze królewskim nie było tym, czego pragnęła wybranka Harry'ego. Nic więc dziwnego, że Markle niespecjalnie tęskni za pałacem. Do dawnego już życia podchodzi więc z niebywałym dystansem. Do tego stopnia, że wplata brytycyzmy do swojej codziennej mowy.
Jak podaje "The Sun", Meghan ma kilka swoich ulubionych zwrotów, których regularnie używała jeszcze za czasów pobytu w Wielkiej Brytanii. Najbardziej upodobała sobie frazę "Oh, dahling", której nagminnie używa.
Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy robi to przez złośliwość, jednak warto zaznaczyć, że poprawna mowa jest dla rodziny królewskiej szczególnie istotna. Dodatkowo królowa Elżbieta od lat stanowi wzór w tej dziedzinie, dlatego zachowanie Meghan mogłoby być przez nią wzięte na poważnie. Ponoć Markle posługuje się brytyjską mową w rozmowach ze służbą, z czego często żartują pracownicy, a nawet starają się ją naśladować.