W nocy z 17 na 18 sierpnia 2019 roku doszło do tragicznego wypadku z udziałem motorówki na jeziorze Kisajno. Okazało się, że mężczyzną, który wtedy zginął, był Piotr Woźniak-Starak. Jego ciało znaleziono po kilku dniach, do akcji zaangażowano wiele służb oraz użyto nowoczesnych technologii. Śledztwo wykazało, że to on prowadził, a podczas manewru wypadł do wody. Wtedy "został uderzony pracującą śrubą m.in. w głowę, co spowodowało szereg obrażeń skutkujących śmiercią".
Trumna, w której miało znaleźć się ciało producenta filmowego, została złożona na terenie jego rodzinnej posiadłości w Fuledzie. Po ceremonii wójt Giżycka Marek Jasudowicz wraz z powiatową stacją sanepidu złożył oficjalne zawiadomienie na policję, że doszło do wykroczenia - pochówku poza terenem cmentarza. Po kontroli, jaką przeprowadził powiatowy nadzór budowlany w Giżycku, stwierdzono, że grób jest nielegalny. Teraz jednak wyszły na jaw nowe fakty.
Piotr Woźniak-Starak Kapif
Wiele wskazuje na to, że Piotr Woźniak-Starak został pochowany na warszawskich Powązkach, gdzie miało dojść do drugiego potajemnego pogrzebu. Znajduje się tu jego nagrobek, a "Super Express" sugeruje, że tu właśnie znajdują się prochy tragicznie zmarłego męża Agnieszki Woźniak-Starak. Tym samym tabloid uznaje, że został on pochowany legalnie.
Rodzina producenta nigdy nie skomentowała tego, co stało się z ciałem 39-latka. O ceremonii w Fuledzie wiedzieliśmy jedynie tyle, że miała miejsce we wrześniu na Mazurach. Wśród prawie 160 uczestników ceremonii zjawiła się Joanna Przetakiewicz. Celebrytka w rozmowie z "SE" zdradziła, że było bardzo skromnie i pojawili się tylko najbliżsi zmarłego, a kilkoro z nich wygłosiło przemówienie. Za to wszyscy zaangażowali się w wyjątkowy rytuał. Żałobnicy zdjęli buty i szli w kondukcie boso. Ich buty ustawiono w stronę jeziora i przystani, gdzie zginął producent. Pisaliśmy o tym TUTAJ.