W maju Kamil Durczok przegrał sprawę z tygodnikiem "Wprost", gdzie pojawiły się artykuły, w których zarzucano mu mobbing i molestowanie seksualne koleżanek z pracy. Ówczesny kolega z pracy Durczoka, Tomasz Sekielski, przerwał milczenie.
Sekielski w rozmowie z dziennikarką Magdaleną Rigamonti opowiedział, że wiedział o tym, do czego dopuszcza się jego kolega ze stacji TVN.
Pamiętam, jak dowiedziałem się o jednym przypadku zachowania Kamila, które może być uważane za molestowanie seksualne. Jedna znana dziennikarka opowiedziała mi, co robił, jak się zachowywał w stosunku do niej - wyznał.
O całej sprawie było głośno trzy lata temu. W tygodniku "Wprost" pojawiły się relacje kobiet, które miały być molestowane przez Durczoka. Skarżyły się, że dostawały od niego wulgarne propozycje erotyczne. On oczywiście nie przyznawał się do tego. Milczeli także świadkowie.
Dziennikarz po latach żałuje, że nie zareagował i jedynie wysłuchiwał zwierzeń koleżanek. Ma wyrzuty sumienia, że nie doradził żadnej z kobiet, żeby coś z tym zrobiła. Wybór pozostawiał do jej decyzji. Jednym słowem - nie chciał się wtrącać.
Teraz sobie myślę, że może wtedy powinienem jakoś zareagować albo przekonać ją, by coś z tym zrobiła. A ja to przyjąłem do wiadomości, oczywiście współczując jej i tyle. Nie naciskałem, bo byłem przekonany, że to ona musi zdecydować. Nie powinno dojść do tego wszystkiego, jednak nie znam akt sprawy, nie wiem, kto o czym kogo informował, na ile przełożeni Kamila, szefowie wiedzieli, co się dzieje - mówił.
Kamil Durczok podał do sądu dziennikarzy oraz wydawcę tygodnika „Wprost”. Oskarżył ich o zniesławienie w związku z publikacją dwóch artykułów: „Ukryta prawda” z 9 lutego oraz „Nietykalny” z 23 lutego 2015 roku, w których zostały opisane relacje jego koleżanek z pracy. Dziennikarz domagał się od pozwanych 2 mln zł zadośćuczynienia, jednak sąd w całości oddalił jego powództwo.
AW