"Taniec z Gwiazdami". Faworyt, w którego nikt nie wierzył i brak gwiazd. [PODSUMOWANIE EDYCJI]

"Taniec z Gwiazdami". Robert Wabich, choć był faworytem, w jesiennej edycji show zwyciężył całkiem nieoczekiwanie. Czy faworyt może zwyciężyć "nieoczekiwanie"? Może, a to nie jedyna niespodzianka tej edycji.

Zwycięzca z nadwagą

 "Taniec z Gwiazdami". Za nami 6. już edycja tego programu, odkąd został on przechwycony przez Polsat. Przyzwyczajeni do seksownych, młodych laureatek (Anna Karczmarczyk, Ewelina Lisowska, Aneta Zając), tym razem z zachwytem patrzyliśmy, jak krok po kroku, z gracją łabędzia do Kryształowej Kuli zbliżał się nieśmiały facet w średnim wieku, z lekką nadwagą. Robert Wabich marzył tylko o tym, żeby nie odpaść w pierwszym odcinku, tańczył zaś tak, że nie odpadł nawet w finale, a w międzyczasie szybko dał sobie przypiąć łatkę faworyta.

Owszem, tańczył świetnie, ale czy ktoś trzeźwo myślący, znający realia show, szczerze wierzył w jego zwycięstwo? Nie wierzył nawet juror Michał Malitowski, który przyznał to wprost po ogłoszeniu wyników. Sądząc, że Wabich zajmie drugie miejsce, przygotował mu "nagrodę pocieszenia" w postaci zaproszenia do swojej szkoły tańca. W Hongkongu lub Warszawie.

Taniec z GwiazdamiTaniec z Gwiazdami Screen z Polsat

 Gdzie te gwiazdy?

A teraz palec pod budkę, kto wcześniej znał Roberta Wabicha. Owszem, twarz znajoma, nazwisko również nieobce, ale próżno szukać go pośród pierwszej gildii polskich aktorów. Przeglądam jego filmografię. Imponująca. Role? Pielęgniarz w filmie "Pod Mocnym Aniołem", technik policyjny w "Watasze", piekarz we "Wkręconych". Filmów, w jakich wystąpił, jest kilkadziesiąt. Imponująca liczba, ale to głównie drobne role. Udział w "Tańcu z Gwiazdami" może być jego rolą życia lub - bądźmy ostatecznie optymistami - początkiem nowej kariery.

Bo i dlaczego nie? Show co tydzień oglądają miliony ludzi. Miliony ludzi patrzą na twarze uczestników, osłuchują się z ich nazwiskami. Fantastyczna reklama własnej osoby. Rzec można, jeżeli ktoś dotąd nie był gwiazdą, to właśnie nią został.

Gdzie jednak są te gwiazdy, które nam obiecuje tytuł show? Te znane nazwiska, które wyzwalają w nas dreszcz podniecenia - oto zobaczymy je w nowej, nieznanej dla nas roli? Dlaczego jest tak, że gdy poznajemy nazwiska osób, które wystąpią w najnowszej edycji, to pierwszą rzeczą, jaką robimy, jest sprawdzenie w internecie, kim są i czym się zajmują? Odpowiedź jest nader przewidywalna: gwiazdy już BYŁY. Polski show-biznes jest zbyt kameralny, żeby można było w nieskończoność przebierać w gwiazdach jak w korcu z makiem. Jest też zbyt mało dynamiczny, żeby konsekwentnie dostarczać nowe gwiazdy w liczbie około 20 sztuk rocznie, bo taki jest przerób programu. Stąd konieczność sięgania po osoby z drugiego i trzeciego szeregu, które zamiast potwierdzić w programie swój status gwiazdy, dopiero tam go sobie wyrabiają.

Co do mnie, nie miałbym nic przeciwko oglądaniu gwiazd, które już wcześniej tam występowały. Rzecz jasna pod warunkiem, że byłyby to gwiazdy z prawdziwego zdarzenia. Edyta Górniak, na przykład. Albo Anna Mucha lub Agata Kulesza. Byłoby to jakieś ratowanie tytułu, który coraz mniej ma wspólnego z tym, co, (a raczej kogo) widzimy na parkiecie.

Edyta Górniak i Jan KlimentEdyta Górniak i Jan Kliment KAPIF.pl

 Gdzie ten poziom?

Każda edycja przynosi nam fantastyczne niespodzianki. Pamiętacie Elżbietę Romanowską? Wdzięku i gracji nie odebrała jej nawet kontuzja. Albo Ewelinę Lisowską? Wystrzeliła jak z procy i nie dała się zatrzymać, dopóki Kryształowa Kula nie znalazła się w jej rękach. Teraz subtelnością i wyczuciem tańca zachwycili nas wspomniany na początku Wabich oraz serialowa gwiazdka, Olga Kalicka.

Tylko dlaczego Wabich i Kalicka tak rzadko otrzymywali komplet punktów? Jurorzy przestali okazywać wyrozumiałość? Tańce trudniejsze? Poziom wyższy? Inne kryteria? W poprzednich edycjach komplety punktów, przynajmniej u faworytów, były na porządku dziennym (właściwie tygodniowym). Teraz pierwszy raz jurorzy zgodnie dali za taniec najwyższe noty bodaj w połowie edycji. Jakież to było wydarzenie! Jak bardzo niezwykłe! Na palcach jednej dłoni można policzyć, ile razy teraz każdy z jurorów punktował maksymalnie (finału nie liczę, tam noty były kurtuazyjne, a liczyły się wyłącznie głosy widzów). Pamiętacie, jak w poprzednich edycjach jurorzy regularnie powtarzali, że punktują surowiej, bo i poziom wyższy? A mimo to cztery dychy wpadały tancerzom z przyjemną nie tylko dla nich częstotliwością. Poprawcie mnie, jeżeli się mylę, ale w tej edycji jurorzy bodaj ani razu się nie zająknęli, że "poziom jest wyższy". To profesjonaliści. Wiedzą, co i kiedy powiedzieć, a przede wszystkim, czego nie powiedzieć.

Taniec z GwiazdamiTaniec z Gwiazdami Screen z Polsat

 Przyszłość?

Przyszłość "Tańca z Gwiazdami" rysuje się jasno. Nawet, jeżeli liczba dostępnych gwiazd uległa wyczerpaniu. Nawet, jeżeli poziom się obniżył. Jedna bowiem rzecz trzyma poziom: oglądalność. Według Tvpolsat.info każdy odcinek oglądało przeciętnie 3,07 mln widzów. Trudno im się dziwić. "Taniec z Gwiazdami" to jedno z tych show, gdzie bez względu na to, kim się jest, tańczyć trzeba umieć i kropka. Owszem, widzowie lubią hołubić i przepuszczać z odcinka na odcinek tancerzy wybitnie tragicznych (Misiek Koterski, Norbi). Ostatecznie jednak premiowane zostają talent i ciężka praca. I taniec, oczywiście.

A prawdziwymi gwiazdami tego show są jego jurorzy: Iwona Pavlović, Michał Malitowski, Beata Tyszkiewicz i Andrzej Grabowski. Oraz prowadzący: Paulina Sykut-Jeżyna i wiecznie młody Krzysztof Ibisz. I choćby dla zgoła nietanecznego show w ich wykonaniu warto oglądać "Taniec z Gwiazdami". Bezpretensjonalna rozrywka na koniec tygodnia pracy.

Olga Kalicka w 9 odcinku 'Tańca z Gwiazdami'Olga Kalicka w 9 odcinku "Tańca z Gwiazdami" KAPIF.pl

Zobacz wideo

 JZ

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.