Edyta Górniak niedawno zakończyła współpracę ze swoim menedżerem Bartłomiejem Kuncem, który reprezentuje agencję BCM LIVE. On publicznie wbił jej szpilę, za to wokalistka wytoczyła ciężkie działa i stwierdziła, że została oszukana. Teraz w sieci pojawiły się doniesienia o tym, że Górniak znalazła już nowego menedżera, którym rzekomo miał być jej syn - Allan Enso. Wściekła wydała na ten temat oświadczenie.
Edyta Górnik na InsatStories opublikowała screen z nagłówkiem jednego z portali. Z tytułu artykułu wynikało, że jej syn miał zostać jej menedżerem. Na tym nie koniec, bo rzekomy informator portalu twierdził, że nie jest to dobra decyzja, bo Allan nie poradzi sobie na takim stanowisku. Wściekła wokalistka postanowiła krótko i wymownie zdementować tę plotkę.
Ja p******ę, ale się komuś nudzi
- napisała pod wspomnianym tytułem.
Na tym nie koniec. Diwa zaapelowała do mediów, wyrażając o nie "troskę". "Drogie Media, wiem, że nikt z was nie mógł wymyślić takiego absurdu, że mój syn został moim menedżerem" - zaczęła. "W ostatnich 15 latach szansę na to stanowisko, nieumyślnie, dałam wyłącznie raz. Na moje szczęście tylko na trzy próbne miesiące" - pisała. Ostatnia część wpisu szczególnie zwraca uwagę. "Ktoś ewidentnie ma mało pracy, dużo wolnego czasu, a jeszcze więcej długów i cynicznie się wami bawi. Bądźcie czujni. Love" - pisała.
Przypomnijmy, że Edyta Górniak i agencja BCM LIVE nie współpracują ze sobą od 10 stycznia tego roku.12 stycznia, po czterech miesiącach współpracy, były management wokalistki wydał oświadczenie. Nie zabrakło w nim złośliwości pod adresem wokalistki.
"W dniu 10.01.2025 r. Agencja BCM LIVE przestała reprezentować interesy Pani Edyty Górniak. To była bardzo ciekawa podróż, jednak cały zespół BCM chce skupić się na projektach, które mają potencjał na sukces" - czytamy. Podobny zwrot znalazł się w zakończeniu wpisu. "Trzymamy kciuki za dalsze działania zawodowe Pani Edyty. Zespół BCM poszukuje natomiast nowego projektu z pełnym zaangażowaniem i partnerów z ambicjami na odniesienie sukcesu".
W oświadczeniu agencja podkreśliła, że "przyjmie każdą narrację artystki". Okazało się, że faktycznie, gwiazda przyjęła inną narrację. Niedługo później na InstaStories twierdziła, że rzekomo miała zostać oszukana przez byłego menedżera. "Z dniem 7 stycznia tego roku, po wcześniejszym rozpoznaniu sfałszowania dokumentów finansowych, zdecydowałam nie przedłużać okresu próbnego dla dalszej współpracy z osobą Pana Bartka Kunca. Złośliwość w jego publicznym wyjaśnieniu, dotycząca zwolnienia go ze stanowiska menedżera, potwierdza jego obawę przed obnażeniem dokumentów, które odebrałyby mu wiarygodność przed każdym kontrahentem" - pisała diwa. "Podjęłam próbę i ryzyko współpracy, gdyż lubię dawać ludziom szansę. Ale obok wiedzy praktycznej, uczciwość finansowa i moralność liczą się dla mnie tyle samo" - dodała.
Przypomnijmy, że niedługo później uzyskaliśmy oficjalny komentarz od Bartłomieja Kunca z agencji BCM Live w związku z oświadczeniem Edyty Górniak, w którym padły poważne zarzuty. "Wystosowaliśmy odpowiedni komunikat. Na narrację pani Edyty nie mamy wpływu, ale oczywiście ją szanujemy. Wszelkie informacje o potencjalnych przekroczeniach prawa, które zostały opisane lub domniemane w komunikacie pani Edyty, w myśl polskiego Kodeksu Karnego, powinna pani Edyta zgłosić do odpowiednich organów ścigania. Z naszej strony jesteśmy gotowi na konfrontację faktów, czekamy na pisma od pełnomocników pani Edyty" - przekazał Plotkowi były menedżer Górniak, Bartłomiej Kunc.