W mediach społecznościowych, w których nie brakuje, wszelakich treści, każde konto, które niesie wartości edukacyjne, jest na wagę złota. Tak mogłoby się wydawać, bo niestety tiktokowy profil jednego z nauczycieli z Warszawy wywołał niemałą burzę. Wszystko przez to, że 33-latek, który uczy m.in. chemii, fizyki i matematyki stawia na nietypowe metody nauczania i wiele wskazuje na to, że spoufala się z uczniami. Jego nagrania stały się tak niepokojące, że sprawą zainteresował się Rzecznik Praw Dziecka.
33-latek (nie ujawniamy jego danych personalnych ze względu na dobro uczniów, których wizerunki pokazuje w sieci), aktywnie działa na TikToku, gdzie zamieszcza fragmenty z korepetycji, których udziela. Na filmikach widać, że spotyka się z uczniami w kawiarniach, restauracjach a niekiedy idzie z nimi na zakupy (niektóre ze sklepów są bardziej luksusowe). Na zamieszczonych nagraniach widać, że świetnie bawi się z podopiecznymi. Samo to nie budziłoby większej sensacji, gdyby nie fakt, że mężczyzna opatruje nagrania dwuznacznymi opisami. I tak jednego z uczniów nazywa "cudownym chłopakiem", a innego "Pięknym Patrykiem". Innego - zapewne w ramach "żartu" - w jednym z komentarzy nazwał "swoim chłopakiem".
Ponadto opublikował nagranie z okazji dnia kobiet, gdzie pisze o "randkach" ze swoimi uczennicami. Czytamy o "prawdopodobieństwie ze zjawiskową Izą", "randce z cudowną Łucją i robieniu rzeczy, których nikt nie zrozumie" (przy podpisie znalazły się skomplikowane obliczenia matematyczne), "chemicznej randce z cudowną Olą" oraz "olśniewającej Julii już gotowej w makijażu". Na tym nie koniec dwuznacznych opisów. Nauczyciel wskazał, że z jednym uczniem dzieli go 18 lat, ale "kochają się", a później dodał "uczyć się matmy". Na niektórych filmikach widać, że dawał uczniom prezenty - niekiedy drobiazgi, a niekiedy dużo droższe gadżety, jak zestawy Lego, sportowe buty czy kosmetyki m.in. perfumy.
Kiedy sprawa 33-lateniego nauczyciela została nagłośniona, część z jego uczniów broniła korepetytora, wskazując, że "jest tylko trochę dziwny", ale "jest najlepszym korepetytorem". Głos zabrał także jego były uczeń, który obecnie jest już osobą pełnoletnią. W nagraniu twierdzi, że sprawa została rozdmuchana, a dziwne lekcje są "pewną konwencją".
Sam zainteresowany opublikował też na TikToku oświadczenie, w którym wyjaśnił, że przyjaźni się z uczniami. Przyznał też, że był jakiś czas temu w areszcie. Został zatrzymany na 48 godzin w sprawie rzekomego stalkingu uczennicy. Sprawa została jednak umorzona. Z kolei w oświadczeniu dla youtubera Mayo utrzymywał, że "cała otoczka była dla żartu i to wszystko jedno wielkie nieporozumienie". Czytamy też kolejne wyznanie: "Nie potrzebuje mieć takiej relacji z uczniem, bo to byłoby chore, nie muszę się z nikim całować, nie jest mi to potrzebne do szczęścia. Jestem szalonym człowiekiem, który od dzieciństwa kocha naukę". Z tioktokowego konta nauczyciela zniknęły jednak niektóre nagrania, w tym oświadczenie, w którym ogłosił, że "nie musi mieć przyjaciół w wieku 30 czy 40 lat".
Sprawie korepetytora przyjrzała się też Gazeta.pl. Portal zwrócił się do biura Rzecznika Praw Dziecka z pytaniem, czy w sprawie 33-latka planowane są jakiekolwiek czynności wyjaśniające. "RPD z uwagą śledzi działania w internecie mogące nieść ryzyko zagrożenia dla zdrowia i życia dzieci. Przedmiotowa sprawa znana jest Rzeczniczce Praw Dziecka. W przedmiotowej sprawie Biuro Rzeczniczki Praw Dziecka podjęło szereg czynności, w tym wystąpiło o usunięcie szkodliwych treści" - powiedziała Anna Lewicka z zespołu prasowego.