Więcej podobnych artykułów przeczytasz na Gazeta.pl
TVN w wielu obszarach przetarł szlaki pozostałym kanałom, zapoznając polskich widzów z nowymi formatami. To tu emitowany był "Big Brother", pierwszy polski reality show, czy "Rozmowy w toku", tabloidowy talk-show wzorowany na amerykańskim programie Jerry'ego Springera. Prywatna stacja, która nie musiała martwić się misją obowiązującą media publiczne, nie stroniła od kontrowersji. Co prawda na niektóre wpadki, jak te wyemitowane w programach na żywo, dyrektorzy stacji nie mieli zbyt dużego wpływu. Za inne przyszło im jednak słono zapłacić. I to dosłownie, bo kary wymierzone przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji nie należały do najmniejszych. Przypominamy skandale TVN, o których mówiła cała Polska.
Przez ponad dwiema dekadami pierwsza edycja "Big Brothera" mogła liczyć na wielomilionową widownię. Do historii przeszła jednak sytuacja z trzeciej edycji reality show emitowanej w 2002 roku. Widzowie mogli wówczas obejrzeć igraszki Mai (wtedy jeszcze Agnieszki) "Frytki" Frykowskiej i Łukasza "Kena" Wiewórskiego w jacuzzi, w domu Wielkiego Brata. Uczestnicy programu przeszli do historii jako pierwsza para uprawiająca seks przed telewizyjnymi kamerami i dopiero w swojej książce "Pokonaj siebie", która ukazała się w 2018 roku, celebrytka ujawniła, że nie doszło między nimi do zbliżenia.
Przez ponad półtorej dekady samozwańczy "król TVN-u" także doczekał się sporej listy skandali na koncie. Do dziś jednym z najsłynniejszych jest jednak wetknięcie polskiej flagi w psie odchody, do czego Wojewódzki zachęcił goszczącego na jego kanapie w 2008 roku Marka Raczkowskiego. Nie wszyscy okazali się rozbawieni żartem, a sprawa trafiła do prokuratury. Chociaż sąd uznał, że nie doszło do znieważenia symbolu państwowego, KRRiT, do której również napłynęły skargi w tej sprawie, okazała się nieugięta. Nałożyła wówczas na stację gigantyczną karę w wysokości 470 tys. zł.
Sporą, ale jednak nieco mniejszą karę, bo wynoszącą "jedyne" 300 tys. zł, KRRiT nałożyła na TVN w 2011 roku. Problemem okazał się wówczas odcinek "Rozmów w toku" o zostawiającym niewielkie pole dla wyobraźni tytule "Najlepsza na świecie jest miłość w klozecie". Goście programu Ewy Drzyzgi rozmawiali wówczas o seksie w miejscu publicznym. I nie byłoby to może aż tak problematyczne, gdyby nie fakt, że odcinek talk-show został wyemitowany o godzinie 16.00, gdy przed telewizorami często zasiadają najmłodsi widzowie.
W 2018 roku w programie "Superwizjer" ukazał się reportaż o neonazistach świętujących urodziny Adolfa Hitlera, eksponujących m.in. znaki swastyk czy śpiewających nazistowskie pieśni. Po emisji materiału prokuratura wszczęła śledztwo, w wyniku którego zatrzymany został m.in. jeden z organizatorów eventu. Mężczyzna miał zeznać, że otrzymał od dziennikarzy 20 tys. zł za zorganizowanie wydarzenia wraz z instrukcjami, jak ma ono wyglądać. Dziennikarz z kamerą miał też mieć umożliwiony udział w spotkaniu. Stacja wydała oświadczenie, w którym kategorycznie zaprzeczyła tym doniesieniom.
W 2009 roku do internetu wyciekło wideo ze, zmarłym w listopadzie ubiegłego roku Kamilem Durczokiem, który nie przebierając w słowach, krytykuje "Rurka" za "up***olony stół". Nagranie pokazujące zdenerwowanego i rzucającego mięsem dziennikarza tuż przed emisją "Faktów" błyskawicznie trafiło do mediów i rozprzestrzeniło się w sieci. Być może wtedy zasada, że w internecie nic nie ginie, nie była jeszcze tak powszechna znana, bo TVN usilnie próbował usunąć filmik z YouTube'a i serwisów, na których się pojawiło. Niestety, bezskutecznie.
Programy na żywo rządzą się swoimi prawami i niestety w montażu nie da się z nich wyciąć wpadek. Boleśnie przekonała się o tym Magda Mołek, gdy w 2010 roku w "Dzień dobry TVN" na antenie śniadaniówki poruszony był temat zmagającego się z białaczką Adama "Nergala" Darskiego. Dziennikarka przez pomyłkę powiedziała wówczas, że od kilku tygodni cała Polska żyje śmiercią wokalisty zespołu Behemoth. Przerażona Mołek próbowała po chwili ratować sytuację, tłumacząc, że czasem mówi się o rzeczach, mając nadzieję, że nie dojdą do skutku. Szczęśliwie druga część jej wypowiedzi okazała się prawdziwa, a Darskiemu udało się pokonać chorobę.
Słynący z niebrania odpowiedzialności za czyny i słowa Filip Chajzer, który liczne wtopy na wizji próbował tuszować akcjami charytatywnymi, jest bohaterem wielu TVN-owskich afer. Jedna z głośniejszych miała miejsce w 2020 roku, gdy w "Dzień dobry TVN" poruszono problem ataków paniki. Mimo że dziennikarz podkreślił na początku, że temat jest bardzo poważny i nie należy z niego żartować, w pewnym momencie zaczął... udawać atak paniki. Prześmiewcze zachowanie Chajzera oburzyło widzów, którzy stworzyli petycję, mającą na celu usunięcie go ze stacji. Władze TVN-u nie podjęły jednak takich kroków, a sam zainteresowany standardowo "przeprosił wszystkich, którzy poczuli się urażeni".
W TVN-owskiej śniadaniówce odpalają się jednak nie tylko prowadzący, ale również goście. Pod koniec 2021 roku studio "Dzień dobry TVN" odwiedziła Bożena Dykiel, która występ w programie wykorzystała, aby negować istnienie pandemii i zareklamować "okulary na depresję". Magiczne akcesorium zaprezentowane przez aktorkę miało rzekomo poprawiać humor. W konsekwencji za skandaliczną wypowiedź fundacja "Twarze depresji", z którą współpracowała Dykiel, odcięła się od jej słów, a TVN wyciął fragment rozmowy z odcinka programu dostępnego na Playerze, jakby nic takiego nigdy nie miało miejsca.