"Taniec z gwiazdami" trwa w najlepsze i ostatni, rodzinny odcinek okazał się bezpieczny dla wszystkich par - 12 października z programem nikt się nie pożegnał, co miało miejsce po raz trzeci w tym sezonie. Choć widzowie spodziewali się, że w odcinku, w którym na parkiecie uczestnicy prezentują się z bliskimi, nikt nie odpadnie, mają do stacji pretensje o jedno.
Wyniki za każdym razem ogłaszają Krzysztof Ibisz i Paulina Sykut-Jeżyna. Trzymają widzów przez chwilę w napięciu, a następnie przechodzą do werdyktu. Tym razem za długo testowano cierpliwość fanów formatu. - Powiem krótko. Z programem żegnają się dziś... Dowiemy się po przerwie - przekazał Ibisz, kiedy stał na parkiecie tuż obok par. Do tej pory w takiej sytuacji nie było przerwy na reklamy i prowadzący od razu ogłaszali, kto odpada lub nie. Co więcej, tuż po pauzie w emisji prowadzący ogłosili jedynie krótko, że tym razem nikt nie odpada z programu. Ten fakt zdenerwował część widowni. "Milion reklam tylko po to, żeby Krzysiu powiedział, że nikt nie odpadnie, po prostu mega", "Gdzie tu sens dawać reklamę po zamkniętym głosowaniu?", "Co to za dziki numer Ibisza, skoro mają dwie minuty do końca czasu antenowego?", "Myślałam, że on żartował z tą przerwą, ale jak się faktyczne włączyła reklama, to wyszłam" - czytamy oburzenie fanów show.
Na ten występ czekali wszyscy - na parkiecie mogliśmy obserwować Marcina Rogacewicza nie tylko z Agnieszką Kaczorowską, lecz także mamą aktora, z którą tancerka miała okazję się zapoznać. Rogacewicz miał trudne relacje z mamą, ponieważ nie odzywał się do niej przez 12 lat. - Wydarzyło się tak dlatego, że uległem w pewnym momencie swojego życia manipulacji - przekazał aktor bez dokładnego wyjaśnienia. Po wspólnym tańcu Rogacewicz zalał się łzami i podsumował występ u boku partnerki oraz mamy. - To była chwila, którą spędziłem z najważniejszymi kobietami mojego życia - usłyszeliśmy.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!