Elżbieta była jedną z uczestniczek ostatniego sezonu "Sanatorium miłości". W programie poznaliśmy ją jako radosną i pewną siebie seniorkę, ale kuracjuszka ma za sobą traumatyczne przeżycia, o których wspomniała w intymnej rozmowie z Martą Manowską. Historia Elżbiety jest bardzo poruszająca. Seniorka wpadła w poważne tarapaty finansowe, a potem była prześladowana przez własną siostrę. W najnowszym wywiadzie Elżbieta opowiedziała o swoich trudnych przeżyciach podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych. Wyjawiła też, jak dziś wyglądają jej relacje z siostrą.
Elżbieta z "Sanatorium miłości" w rozmowie z Plejadą opowiedziała o swoich traumatycznych wspomnieniach związanych z siostrą. Wszystko zaczęło się od jej poważnych problemów finansowych. Uczestniczka matrymonialnego show TVP1 prowadziła kiedyś sklep z wiejskimi delikatesami. Lokal miał aż sto metrów kwadratowych, a przedsiębiorcza seniorka zatrudniała w nim sześciu pracowników i bardzo dobrze jej się wiodło. "Jeździłam mercedesami, byłam kobietą mocno stąpającą po ziemi" - wyznała w rozmowie z serwisem. W pewnym momencie Elżbieta popadła w poważne tarapaty finansowe. Przez firmę remontową, która nieudolnie próbowała zainstalować centralne ogrzewanie, seniorka straciła dom. Sprawa skończyła się w sądzie i ciągnęła się latami. Po sześciu latach sąd wydał wyrok i seniorka przegrała. Musiała zapłacić 2,5 tysiąca złotych kary, a także koszty sądowe, który przez lata uzbierało się aż 160 tysięcy złotych. Wtedy zaczęły się poważne tarapaty.
Nie mogłam poradzić sobie ze spłatą, zaczęłam popadać w długi. Wyciągałam pieniądze ze sklepu, by oddać je komornikowi, i tak zaczęło brakować mi na zwyczajne życie i opłaty
- wyznała Elżbieta. W chwili kryzysu pomocną dłoń wyciągnęła do niej siostra, która mieszkała w Stanach Zjednoczonych. Zaproponowała Elżbiecie przyjazd, aby za oceanem seniorka mogła się odkuć. Jak się okazało, zrobiła to jednak w tajemnicy przed swoim partnerem, z czego wyniknęły poważne kłopoty. "On, gdy tylko się dowiedział, wpadł we wściekłość: 'po co ona tu przylatuje?'. Dziś mogę powiedzieć, że to bardzo zły człowiek, agresywny, który nastawił siostrę przeciwko mnie" - powiedziała Elżbieta. Jak się okazało, sytuacja była na tyle poważna, że seniorka wylądowała na ulicy.
Jak się tam pojawiłam, przeżyłam piekło. Byłam goniona po ulicach, szarpana i oczerniana przez nich. Trafiłam na bruk
- wyjawiła w rozmowie z Plejadą. Elżbieta twierdzi, że siostra najpierw wyrzuciła ją z domu, a później ją prześladowała. Doszło do tego, że w pewnym momencie dzięki pomocy życzliwych pracodawców siostra Elżbiety dostała nawet oficjalny zakaz zbliżania się do niej. "Gdy siostra szła do pracy, zakręcała ogrzewanie, więc siedziałam i marzłam, a była wtedy wyjątkowo ciężka zima. W końcu otwarcie kazała mi się wynosić. Zrobiła mi to własna siostra (...) Nigdy nie była dobrym człowiekiem, zawsze szła po trupach do celu. Gdy ściągnęła mnie do Stanów, była jak tykająca bomba. Chodziłam wokół niej i bałam się odezwać. Najpierw nie powiedziała mężowi o moim przyjeździe, później okłamała go, że przyjechałam tylko na chwilę. Bardzo szybko stałam się intruzem w ich domu. Tak zaczęła się moja tułaczka (...) Siostra zaczęła mnie już jawnie prześladować: wydzwaniała do biura imigracyjnego i domagała się, by wyrzucono mnie z kraju, pisała listy, straszyła policją i nazywała śmieciem. Szwagier cały czas buntował ją przeciwko mnie" - wyznała seniorka.
Elżbieta z "Sanatorium miłości" mimo ogromnych kłopotów postanowiła zrobić wszystko, aby wykorzystać pobyt w Stanach Zjednoczonych do tego, by wyjść z długów. W rozmowie z Plejadą wyjawiła też, jak dziś wyglądają jej relacje z siostrą. "Nie mamy kontaktu. Jest bardzo ciężko chora, na granicy życia i śmierci. Szwagier był niedawno w Polsce i w mediach społecznościowych pokazywał jej zdjęcia ze szpitala. Nie chciałabym o tym mówić, ale w dalszym ciągu jestem prześladowana i oczerniana na Facebooku przez jej córki i rodzinę szwagra. Zarzucają mi rzeczy, które nigdy nie miały miejsca" - wyjawiła seniorka. Kiedy Elżbieta wyjechała do USA, zostawiła w Polsce dzieci. Jak wyznała w wywiadzie, zarzucano jej, że opuściła je, kiedy były jeszcze małe, ale seniorka wyznała, że w momencie jej wyjazdu wchodziły już dorosłość, a ona nie miała wyjścia i musiała wyjść z długów. Jak podkreśliła, o swoich przeżyciach chce opowiedzieć w książce. "Ludzie zarzucają mi, że zostawiłam małe dzieci, a to nieprawda. One nie były w pieluchach czy ze śliniakiem pod brodą, tylko wchodziły już w dorosłość. Musiałam wyjechać za chlebem, tego wymagała ode mnie sytuacja życiowa. Całą swoją historię chcę opisać w książce, którą przygotowuję" - podsumowała w rozmowie z Plejadą.