Nowy sezon "Kuchennych rewolucji" trwa w najlepsze. Magda Gessler odwiedza restauracje w całej Polsce, aby pomóc właścicielom w prowadzeniu kulinarnych biznesów. Tym razem gwiazda stacji TVN pojawiła się w "Gościńcu", lokalu znajdującym się w Myszęcinie. Restaurację założył Dawid, którego marzeniem od zawsze było prowadzenie działalności gastronomicznej. Mężczyzna nie miał doświadczenia ani potrzebnej wiedzy. W założeniu lokalu pomógł mu Adrian, który został w "Gościńcu" szefem kuchni. Co ciekawe, właściciel poznał w restauracji swoją drugą połówkę. Zakochał się w kelnerce Julii i od dwóch lat są w związku.
Magda Gessler przybyła na miejsce. Już na początku nie spodobało jej się to, że w miejscu, które oferuje polsko-włoską kuchnię, nie ma kaszanki. Kelnerka Julia poleciła restauratorce schabowego. - Bo co? - odparła jej Gessler. Ostatecznie gwiazda "Kuchennych rewolucji" zdecydowała się na propozycję ukochanej właściciela. - Niezły miszmasz - skwitowała menu Gessler. Najpierw restauratorka spróbowała żurku. Po jej minie było widać, że coś poszło nie tak. - Lubię sól, ale w ziemniakach jest kilogram - mówiła. Później było już lepiej. - Schabowy idealny (...) Ktoś tu ma smak - powiedziała Gessler. Pizza także wypadła dość dobrze. Gessler pochwaliła kucharza, ale skrytykowała wystrój lokalu. - Wnętrze jest tragiczne, jest antyjadalne. To jest sala pogrzebowa - mówiła. Nie oszczędziła także nazwy. - Jest tragedia. Pogrzebowa - skwitowała. Następnego dnia Gessler rozpoczęła obchód po restauracji. Kuchnia nie świeciła czystością. - Ej, fe (...). Brudne - mówiła, gdy widziała ciemny osad na chusteczce, którą przecierała sprzęty kuchenne. Oceniła czystość na trójkę z plusem, twierdząc, że nie jest źle.
Magda Gessler postanowiła zmienić wnętrze, które jej zdaniem było bardzo ponure. Stwierdziła, że dekoracja powinna nawiązywać do powietrza i natury. Zdjęcia sali przed i po metamorfozie znajdziecie w galerii na górze strony. Gessler zmieniła nazwę miejsca na "Jedz! Niebecz". Restauratorka postanowiła także zabrać pracowników do eleganckiego lokalu. Pokazała im, jak powinni się zachowywać. - Wam brakuje ogłady. Wygłupiacie się w kuchni, to słychać na sali. Jesteście przyzwyczajeni, że sala jest pusta - mówiła. Później w lokalu zaczęła się prawdziwa rewolucja. Finałowy wieczór był pełen emocji, niekoniecznie pozytywnych. Na początku na talerzach gości miały zawitać kaszanki podawane na żarze. Tu zaczęły się schody. - To nie jest żar. To jest zimne. Adrian, dałeś d**y z tym żarem, wiesz o tym? - mówiła do szefa kuchni.
Ostatecznie wieczór przebiegł zgodnie z planem. Dania smakowały wszystkim gościom, a Gessler wyszła zadowolona z restauracji. Czy tak samo było, gdy wróciła na miejsce? Nie obyło się bez żadnego "ale". Gessler stwierdziła jednak, że standard restauracji jest naprawdę wysoki. - Trzeba go utrzymać (...) Gratuluję - skwitowała rewolucję. ZOBACZ TEŻ: "Kuchenne rewolucje". Restauracja "Dzikowisko" po programie ma ogromny problem. Wystosowano apel