Powszechnie wiadomo, że wpadki w programach nadawanych na żywo to nic nadzwyczajnego. Rzadko zdarza się jednak, aby było ich aż tyle, co w ostatnim wydaniu "Dzień dobry TVN". Ewa Drzyzga i Krzysztof Skórzyński na długo zapamiętają ten dzień. Prezenterzy musieli się nieźle nagimnastykować.
W czwartek 29 lutego gospodarzami "Dzień dobry TVN" byli Ewa Drzyzga i Krzysztof Skórzyński. Pierwsza wpadka miała miejsce tuż po rozpoczęciu programu. Prowadzący próbowali połączyć się z prezenterką pogody, jednak przez problemy techniczne pogodynka nie mogła ich usłyszeć.
Czytam z ruchu jej warg, że nie słyszy. Możemy jej machnąć. Mów o tych owieczkach - nieważne, że nie słyszysz. Po prostu czyń swoją powinność. Dawaj, jesteś na antenie - próbowała ratować sytuację Ewa Drzyzga.
Niestety, próby nawiązania kontaktu spełzły na niczym i postanowiono ostatecznie opuścić ten fragment. Krzysztof Skórzyński robił jednak dobrą miną do złej gry. - Słuchajcie, mnóstwo takich rzeczy nam się zdarzało w historii telewizji. To jest telewizja na żywo. To był najlepszy dowód na to, że to jest telewizja na żywo - produkował się prezenter.
Do następnej wpadki doszło zaledwie chwilę później. Krzysztof Skórzyński i Ewa Drzyzga zapowiedzieli rozmowę na temat przesilenia wiosennego. W tym celu w studiu pojawił się osteopata Tomasz Jurkiewicz. Prezenter swobodnie zagaił rozmowę. - Panie doktorze drogi, kiedy może nas boleć głowa? - zapytał. Okazało się jednak, że on także zaliczył niewielką wpadkę. Gość od razu sprostował Skórzyńskiego. - Przede wszystkim troszkę sprostuję - do doktoratu mi daleko. Nie mam tytułu naukowego - wyjaśnił Tomasz Jurkiewicz. Po tym krótkim sprostowaniu kontynuowano rozmowę. Na szczęście dla prowadzących dalsza część programu przebiegła bezproblemowo i obyło się bez kolejnych wpadek.