Kornelia i Marek z "Ślubu od pierwszego wejrzenia" są jedyną parą, która przetrwała po dziewiątej edycji ślubnego show. Choć Magda i Krzysztof w finale także podjęli decyzję, aby pozostać w małżeństwie, to krótko po zakończeniu show uczestnik wyjawił, że ich drogi już się rozeszły. Kinga i Marcin z kolei nie mogli dogadać się od samego początku, przez co ich rozstanie nie było niczym szokującym dla widzów. Kornelia i Marek kilka miesięcy po finale wciąż mają się świetnie, co udowadniają nowe materiały w mediach społecznościowych. Uczestniczka w rozmowie z nami rozprawiła się odnośnie plotek na temat rzekomej ciąży.
Zapytaliśmy Kornelię, jak ona i jej mąż reagują na pytania i naciski widzów w sprawie powiększenia rodziny. Uczestniczka oceniła, że zgłaszając się do programu, liczyli się późniejszym z zainteresowaniem mediów. "Spodziewaliśmy się takich komentarzy czy tworzeniu historii, bo wystąpiliśmy w programie telewizyjnym, ludzie nas oglądali, kibicowali, trzymali kciuki, są cały czas z nami. To zrozumiałe, że chcą wiedzieć dokładnie, co się dzieje w naszym życiu prywatnym" - powiedziała. Uczestniczka zaznaczyła tym samym, że jeśli małżeństwo będzie chciało się podzielić jakąś informacją, z pewnością to zrobi - w swoim czasie. "My uznamy, że chcemy się czymś podzielić, to zrobimy to, ale wszystko w odpowiednim czasie. Jesteśmy normalnym małżeństwem i prowadzimy nasze normalne życie - praca, dom" - zaznaczyła Kornelia.
Kornelia i Marek ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia" przypadli sobie do gustu już od pierwszych momentów ich ślubnej ceremonii. Widzowie obawiali się, że zagrożeniem dla ich związku mogą być problemy rodzinne mężczyzny, ale jak się okazuje, kryzys w relacjach Marka z mamą został zażegnany. W jednym z ostatnich wywiadów para zdradziła, jakie ma plany na przyszłość. Małżonkowie potwierdzili, że w przyszłości planują wziąć drugi ślub. - Tak. To też jest jakiś cel w przyszłości, że chcemy kościelny - przyznała Kornelia w rozmowie z portalem Party.pl. - To będzie zapewne wtedy nasz moment, totalnie nasz. Tutaj (w programie - przyp. red.) też był nasz, ale jednak nie do końca - dodał Marek