• Link został skopiowany

Doda chciała zwolnić ekipę. "Potrzebuję osób, które mają ambicje". W programie zabrała menadżera do terapeutki

4 września wyemitowano pierwszy odcinek nowego show Polsatu "Doda. Dream show". Spodziewaliśmy się ogromnych emocji i już w pierwszym odcinku spadła bomba. Wokalistka chciała wymienić ekipę i mocno wbiła szpilę menadżerowi koncertowemu.
'Doda. Dream show'
screen Polsat

Za nami pierwszy odcinek długo zapowiadanego show Polsatu z udziałem Dody. Piosenkarka przedstawiły kulisy przygotowań do trasy koncertowej promującej płytę "Aquaria". Już od samego początku było wiadomo, że show będzie się wiązać z ogromnymi emocjami. Pierwsza bomba spadła już w premierowym odcinku. Gwiazda otworzyła się na temat podejścia do wypalenia zawodowego. 

Zobacz wideo Doda za kulisami ramówki Polsatu

Doda nienawidziła tras koncertowych 

Już w pierwszych minutach "Doda. Dream Show" wokalistka przyznała, że od kilku lat nienawidziła tras koncertowych. Kiedyś na scenie czuła się jak ryba w wodzie, a dziś ciężko jej myśleć o zorganizowaniu tak dużego przedsięwzięcia. Czuła, że wszyscy podcinają jej skrzydła, czego nie ułatwiali nawet współpracownicy. Jako jedyna rzucała pomysłami, a reszta milczała. Zdjęcia Dody znajdziesz w naszej galerii na górze strony.

Żaden z członków mojego zespołu nigdy nie przyniósł mi pomysłu na koncert. Kiedy jesteś jedyną lokomotywą, która przynosi coś do tych koncertów, a inne wagony tylko czekają, to i tobie się przyjdzie k*rwa wykoleić - mówiła zapłakana Rabczewska.

Doda miała dość menadżera koncertowego

Doda marzyła o tym, żeby jej show było na poziomie wyższym, niż światowe gwiazdy. Miała być kurtyna wodna, gigantyczna muszla, perły, strumienie światła i masa efektów specjalnych. Niestety, po chwili piosenkarka czuła, że mówi do ściany. Jej PR menadżerka i menadżer koncertowy. Jemu się mocno obrywało podczas setek. Rabczewska twierdzi, że Rafał Bogacz jej nie słucha i często nie sprawdza rzeczy, za które jest odpowiedzialny. Poruszyła tę kwestię podczas wizyty z terapeutką.

Muszę zmienić ekipę i system ludzi, z którymi pracuje. On mnie wyżera od środka. Mnie tyle oszukało menadżerów i wykorzystało. [...] Rafał był dziesięć lat przed moim bratem, zawsze jako ta techniczka osoba pomagał mi z różnymi rzeczami, bardzo uczciwy. Harcerz, z małej miejscowości, niezatruty tą Warszawą. W pewnym momencie to, co mi w nim odpowiadało, zaczęło mi przeszkadzać. Ja potrzebuję wokół siebie osób, które mają ambicje, plany, oglądają te wszystkie koncerty światowe, idą za technologią, modą - wymieniała Doda.

Doda poszła z menadżerem na terapię

Doda otwarcie przyznała, że obecność Rafała Bogacza w teamie jest dla niej wygodna. Wie jednak, że on nie jest w stanie zrozumieć pewnych rzeczy. "Przyznaje się do tego, że jestem uzależniona od poczucia, że on jest obok mnie. Czuję się wtedy bezpiecznie, tylko on nie jest w stanie ogarnąć większości rzeczy i w pewnym momencie zaczynasz się frustrować." Wtedy terapeutka zasugerowała, żeby Rabczewska przyszła z menadżerem koncertowym na sesję. "On też musi wiedzieć, że ty z tego żyjesz, że tobie to też nie przychodzi łatwo." Po chwili namowy Doda zdecydowała się zaprosić Bogacza na terapię, na co on się zgodził.

Na samym początku sesji, terapeutka poprosiła wokalistkę i jej menadżera o to, aby w ciszy pomyśleli o tym, jak wyobrażają sobie współpracę. Pierwszy zabrał głos Rafał Bogacz. "Chcę być pomocny, po prostu chcę być pomocny przez następne lata. Chcę, aby Doda czuła, że zawsze jestem za nią, kiedy mnie potrzebuje. [...] Moją ogromną wadą jest to, że nie potrafię Dodzie odmówić, jednak pewne rzeczy mnie przerastają. Miałem moim zdaniem zbyt dużo rzeczy, które miałem zrobić, a się nie dało. Wymyślała rzeczy, które były bardzo trudne do zrealizowania." Doda, po tym jak usłyszała, że jest zbyt wymagająca odparła: "Jeżeli nie będę miała wokół siebie ludzi inspirujących, to wolę zamknąć się w lesie i karmić jelenie". 

Więcej o: